Ludmiła
Wreszcie skończyła się piosenka, a wraz z nią ta piękna chwila, która według mnie trwała zbyt krótko. Wjechał piękny, wielki tort weselny z figurkami stojącymi na szczycie. Wyglądały one jak ja i Federico. Niestety to co piękne dobiega końca. Impreza się zakończyła. Razem z Federico pojechaliśmy do naszego domu. Postanowiliśmy, że Federico wprowadzi się do mnie, ponieważ niedawno przyleciał z Hiszpanii (dokładniej z Barcelony). I na ten czas mieszkał w małej kawalerce. Weszłam do domu i padłam zmęczona na kanapę.
- Zmęczona? - zapytał ze zdziwieniem Fede.
- Ani mi nie gadaj. Nogi mnie bolą! - poskarżyłam się.
- Czyli impreza była udana. - Odparł zadowolony.
- No, a jak inaczej. - poparłam jego zdanie.
Później już byłam tak zmęczona, że spałam do 11:35. Spałabym dłużej, ale obudził mnie Federico. On nie da człowiekowi się wyspać. Wszedł do sypialni z łyżką w jednej ręce, a garnkiem w drugiej i zaczął walić łyżką w garnek.
- Wstawać! - krzyknął.
- Jeszcze nie! - zawołałam i wtuliłam się w kołdrę jeszcze bardziej. Wtedy głos Fede na chwilę ucichł. Niestety nie na długo. Gdy myślałam, że wreszcie odpuścił i da mi pospać usłyszałam nad głową ten przeklęty garnek i głos Federico.
- Wstajemy!
Zmęczona tym wszystkim wreszcie wstałam z łóżka.
- Federico pogięło cię?
- Witam w nowej rzeczywistości! - oznajmił śmiejąc się. Przewróciłam oczami i znowu położyłam się do łóżka.
- Wstajemy! - Matko Boska! Mam tego serdecznie dość. Wstałam więc, wyrwałam mu garnek z rąk i nad tym jego pustym łbem walnęłam mocno w naczynie.
- To za karę! - powiedziałam.
- Za co? - zapytał śmiejący się z tego Fede.
- Jak Fede Lu, tak Lu Fede! - Usprawiedliwiłam i znowu położyłam się spać. Federico nareszcie przestał mnie budzić. Nagle zadzwonił telefon. Była to Natalia.
- Ja pierniczę, nie dadzą człowiekowi pospać!
*** ROZMOWA TELEFONICZNA***
- Halo? - powiedziałam zaspana.
- Cześć Lu. Obudziłam cię? - zapytała na wstępie Natalia.
- Nie ty, tylko Fede. Wyobraź sobie, że przyszedł z garnkiem i łyżką, żeby mnie obudzić. - Poskarżyłam się przyjaciółce. A ta zamiast mi współczuć zaczęła się z tego śmiać! - Nati to nie jest ani trochę śmieszne!
- Właśnie, że jest! - wydusiła śmiejąca się Natka.
- Ty mnie ani trochę nie rozumiesz!
- No, ale to naprawdę jest śmieszne!
- No, może trochę. - przyznałam.
- Natalia!? - usłyszałam głos Maxiego.
- Idę! - odkrzyknęła tak, żeby ją słyszał. - Lu, muszę kończyć. Obiecałam Maxiemu, że zjemy razem obiad.
- Obiad? Jest dopiero 11:55! - mówiąc to spojrzałam na zegarek
- Idziemy jeszcze na miasto. Muszę kończyć, cześć.
- Pa pa! - pożegnałam przyjaciółkę i po raz setny położyłam się spać.
- Ludmiła! Zrobiłem naleśniki! Chodź!
- Yyyyyy! Ludzie, dajcie mi spać!
- Lu? Mówiłaś coś?
- Nie!. - Wyszłam z grymasem z sypialni.
Gdy już się ogarnęłam zeszłam na dół.
- Naleśniki ci stygną! - Powiedział oburzony Federico.
- A od kiedy ty naleśniki umiesz robić? - spytałam zdziwiona.
- Ślub zmienia człowieka. - Powiedział z uśmiechem Federico.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział jest. Przepraszam za to, że trochę krótki, ale straciłam poczucie czasu i jeżeli chciałam go dodać w piątek to musiał on być taki krótki. Mam nadzieję, że on wam się spodobał i, że będziecie czekać na następny, który pojawi się już za tydzień w piątek i mam nadzieję, że będziecie również czytać pamiętnik Violetty, który pojawi się już za tydzień, bo nie zdążyłam napisać wszystkiego. Zachęcam was do odwiedzania mojego 2 bloga www.niezawszejestkolorowo.blogspot.com oraz do obserwowania mnie na google+.
Besos :*
D.L.V.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw tutaj swój komentarz :* Będę wdzięczna :*