Leonetta w innym świetle ♥.♥

Leonetta w innym świetle ♥.♥
♥Leonetta w innym świetle ♥.♥ ♥Blog

Książka

                                                                     -1- 

  Rozdział 1 "Powrót'.  

Violetta
Wróciłam do Buenos Aires. Nareszcie! Nie mogę doczekać się spotkania z moimi przyjaciółmi i Leonem! Tak dawno go nie widziałam! Strasznie się za nim stęskniłam, co prawda pisaliśmy do siebie, dzwoniliśmy, ale to nie to samo co spotkanie się z nim!
Na lotnisku spotkałam Leona! Stał i czekał na coś, a raczej na kogoś – NA MNIE! Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i zawołał.
        - Violetta! – Odwróciłam się i oglądałam dookoła. Wtedy go zobaczyłam. Odpowiedziałam uśmiechem.
- Leon! – zawołałam ze szczęścia i rzuciłam mu się na szyję. – Tak za tobą tęskniłam. Nie mogłam doczekać się spotkania z tobą!
- Ja tak samo. Daj mi swoją walizkę i chodźmy Maxi już na nas czeka.
Dotarliśmy na miejsce. Staliśmy teraz przed moją willą. Leon wniósł moje bagaże. Jest taki kochany! Weszłam do środka.
Leon
Tak się cieszę, że Viola już wróciła. Nie widzieliśmy się dawno.
- Teraz odpocznij. Spotkamy się za cztery godziny w parku. Będę czekał! – Powiedziałem i wyszedłem z domu.
- Okey, nie mogę się doczekać! – Usłyszałem za sobą głos Violetty.
Violetta
Rozpakowałam się szybko wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do Francesci.  
       *rozmowa telefoniczna*
- Halo? – usłyszałam głos w słuchawce.
- Hej Fran! – zawołałam.
- Viola! Jak się czujesz? Wróciłaś już? – zasypywała mnie pytaniami.
- Tak, przed chwilą Leon odebrał mnie z lotniska. – odparłam.
- O… to takie romantyczne! – wzruszyła się Francesca.
- Powiedział mi, że mam teraz odpocząć po długiej podróży i za cztery godziny się zobaczymy! – oświadczyłam przyjaciółce.
- Świetnie! Wiesz, przez ten czas kiedy ty byłaś w Madrycie Leon cały czas mówił o tobie, że nie może się doczekać kiedy cię zobaczy, że myśl o tobie powoduje iż jest szczęśliwy, a zarazem smutny, bo cię nie ma i że …
- Dobrze Fran, przestań tyle o tym mówić, bo zaraz popłaczę się ze szczęścia, że myślał o mnie cały czas. – przerwałam Francesce.
- Wiesz już w co się ubierzesz? – zapytała.
- No… tak jak zwykle jakąś spódniczkę założę i bluzkę …
- Nie, nie, nie moja droga. Musisz wyglądać cudownie! – powiedziała.
- No, ale co nie pasuje?
- Co? Ty się pytasz co? To jest randka! Musisz się jakoś ładnie ubrać! – oburzyła się.
- To w takim razie chodź tu do mnie do domu i powiedz co mam założyć. – odparłam.
- Oki, za chwile będę. – powiedziała i się rozłączyła.
15 minut później zadzwonił dzwonek.
- Hej Violu! – zobaczyłam w drzwiach Fran.
- Hej, wchodź! – oznajmiłam.
Chyba z godzinę spędziłyśmy w mojej garderobie szukając odpowiedniej sukienki. Wkrótce ubrałam to:



- Fran! – zawołałam.
- Co się stało? – usłyszałam głos z garderoby.
- Jest 15:30! – zawołałam.
- A, o której umówiłaś się z Leonem? – zapytała mnie przyjaciółka.
- O 16:00! Nie zdążę! – zmartwiłam się.
- Nie martw się – pocieszała Fran – już jesteś gotowa. Zdążysz!

Francesca
Viola niepotrzebnie się martwi, przecież ładnie wygląda, a park nie jest daleko. Na pewno zdąży.
Violetta
Szłam do parku na spotkanie. Chciałam usiąść na ławce. Szłam drogą, ale nagle się potknęłam. Ktoś mnie złapał! Uratował mnie i moją sukienkę, która mogłaby być brudna i wyglądałabym okropnie! W pierwszej chwili pomyślałam oczywiście, że to Leon. Niestety się myliłam to nie był Leon tylko …


 Rozdział 2 „ Nieprzyjemne spotkanie".

Violetta
… ku mojemu nieszczęściu to nie był Leon. Wstałam.
- Dziękuję za pomoc… - odwróciłam się i zobaczyłam… Diega.
- Hej moja księżniczko! Dawno cię nie widziałem. Nie odbierałaś też telefonu. Właśnie miałem do ciebie iść. Co się z tobą działo? – zapytał.
- Nie twoja sprawa! Skoro nie odbierałam to dlatego, że nie chciałam z tobą rozmawiać! Skąd w ogóle przyszedł ci do głowy pomysł, żeby przyjść do mojego domu? – zapytałam. – Mam teraz spotkać się z Leonem, a ty to wszystko psujesz!
- Violetto! Kiedy w końcu zrozumiesz, że ja cię kocham? – bezczelnie zapytał Diego.
- Co? W ogóle idź stąd i zostaw mnie w spokoju! – kłóciłam się.
Leon
Strasznie bałem się, że nie zdążę. Poszedłem do kwiaciarni po kwiaty dla Violetty. Zamówiłem 5 kolorowych róży: czerwoną, różową, niebieską, pomarańczową i białą. Obwiązane były wstążkami koloru róż. Miałem szczerą nadzieję, że Violce się spodoba ten bukiet. Kierowałem się w stronę parku spoglądając na zegarek, bym wiedział, która godzina i czy się nie spóźnię. Szedłem chwilę alejką i nagle przed sobą zobaczyłem ludzi strasznie się kłócących. Rozpoznałem głos Violi – rozpoznałbym go wszędzie – i zobaczyłem Diega… Nie ucieszył mnie jego widok. Wręcz przeciwnie zezłościłem się. Jak on może tak odzywać się do Violetty? Szybko podbiegłem do nich.
- Co tu się dzieje? Viola, co on tu robi? – zacząłem.
- Już ci tłumacze – zaczął Diego – Violetta jest dla ciebie za ładna! Wasz związek nie może istnieć! Ty …
- No co ja? Co? – przerwałem mu.
Violetta
Nie mogłam już tego słuchać. Diego jest naprawdę okropny! Jak on mógł chcieć przyjść do mnie do domu? Kłócić się z Leonem? W ogóle rozmawiać ze mną? Nie, rozmawiania nikt mu nie zabroni.
- Przestańcie! – zawołałam, bo nie mogłam tego znieść. – Zachowujecie się jak małe dzieci!
- To wszystko jego wina, on zaczął! – zdenerwował się Leon.
- Ja? Ja tylko chciałem porozmawiać z Violettą! – obronił się Diego.
- Tak, jasne. Zostaw ją w spokoju! Nie dość kłopotów już narobiłeś? – Wściekł się jeszcze bardziej. Nie mogłam tego słuchać, ani żaden z nich nie chciał wysłuchać mnie. Zdenerwowałam się i pobiegłam do domu. Chłopcy byli tak zajęci kłóceniem się, że nie zauważyli mojego zniknięcia. Z mojej pięknej randki nici! Nienawidzę Diega! Nie tak jak Lary. O niej nawet nie myślę. Jest okropna! Nigdy nie poznałam tak zadziornej, kłamliwej, bezczelnej i złej osoby! Może i Diego zepsuł mi randkę, ale nie nienawidzę go tak bardzo jak Lary. 

 Rozdział 3 "Diego = kłopoty"

Leon
- Słuchaj Diego! Nie zawracaj Violetcie głowy! Teraz jest ze mną! Odczep się! – zawołałem ze złości. - Nie mam już na ciebie nerwów! Zostaw mnie i Violettę w spokoju!
- Y… wiesz, teraz może i jesteś z Violką, ale ten związek długo nie potrwa, nie myśl sobie! Ja nigdy nie przegrywam i jak czegoś chcę to, to dostanę! Chcę być z Violettą i z nią będę, a ty …
- Diego nie odzywaj się! – krzyknąłem.
- Bo? – zapytał.

- Bo! Zniknij mi z oczu i już więcej nie chcę cię widzieć! Idź! – zawołałem. Czułem, że zaraz nerwy mi puszczą. Na szczęście Diego sobie poszedł.
- No, nareszcie stąd poszedł! Teraz możemy porozmawiać. Czego on od ciebie chcia… - zacząłem, ale zauważyłem, że Violetta zniknęła…
- Violetta!? Viola? Violcia? Violetta? Vilu? – zacząłem ją wołać, ale nigdzie jej  nie było. Uciekła? Nie możliwe. Może to przez moją kłótnię z Diego?
Violetta
Wróciłam do domu i zadzwoniłam tym razem do Ludmiły.
*rozmowa telefoniczna*
- Hej Violu! – usłyszałam jej głos w słuchawce.
- Cześć Ludmiła.
- Co u ciebie słychać? – zapytała mnie przyjaciółka.
- Wiesz, nienajlepiej. – odpowiedziałam.
- Ojej…, a coś się stało?
- Tak. Umówiłam się w parku z Leonem, a spotkałam tam Diega. – powiedziałam.
- O… to niedobrze. – odparła.
- I na dodatek się z nim pokłóciłam. Leon szedł w naszą stronę i gdy zobaczył nas kłócących się natychmiast zaczął się kłócić z Diegiem.
- Ale to chyba dobrze, że stanął w twojej obronie?
- No, niby tak, ale nie chce żeby Leon się denerwował przez niego. Szkoda nerwów na taką osobę.
- Rozumiem. Tomas też jest o mnie zazdrosny. – powiedziała Ludmiła.
- Wiesz co, ktoś dzwoni do drzwi. Zadzwonię później. Paa… - pożegnałam się.
- Nie ma sprawy. Może to Leon? Ok. Cześć!
Leon
Stałem przed drzwiami domu Violetty i czekałem aż mi otworzy i czy w ogóle wpuści mnie do środka po tym, co się stało w parku.
- Leon? – zapytała Violetta. – Cześć. Co ty tu robisz? Wejdź do środka.
Violetta
Leon wszedł do domu z bukietem róż.
- O! Są piękne! – zawołałam.
- Są dla ciebie – odpowiedział i uśmiechnął się.
- Naprawdę dziękuję. Nie musiałeś. Ta akcja w parku
- Nie ważne – przerwał mi Leon – nie myśl o tym. Ja też nie myślę. Te róże miały być dla ciebie na spotkanie w parku, ale nie było okazji by ci je dać, więc przyszedłem teraz.
- Dziękuję. – Jeszcze raz podziękowałam Leonowi. – Chodź, usiądź. – zaprosiłam go do salonu. – Napijesz się czegoś? – zapytałam, choć wiedziałam o co poprosi.
- Yyy… niech będzie sok jabłkowy. – poprosił. Przyniosłam mu sok i usiadłam koło niego. – Chciałem cię przeprosić za to co się stało w parku. Ja nie powinienem …
- Nic się nie stało, naprawdę. – przerwałam mu. – Diego zjawił się nagle, zrobił aferę.
- Czy on naprawdę nie rozumie co się do niego mówi? – zapytał Leon. – Przecież tyle razy mówiłaś mu, żeby się odczepił, a on
- Tak wiem. – znowu mu przerwałam. – Diego już chyba taki jest.
- I raczej się nie zmieni. – powiedział Leon.


Rozdział 4 "Spotkanie na ważny temat".

Violetta
Leon właśnie poszedł. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy dobre 3 godziny. Róże, które przyniósł są naprawdę cudowne. I pomyśleć, że gdyby Diego znowu się nie wtrącił w nasz związek Leon dał by mi kwiaty w parku, nie denerwowalibyśmy się wtedy tak strasznie tą sprawą, bo nie byłoby jej. Mam nadzieję, że Diego odczepi się od nas.
Ludmiła
Już od roku planowaliśmy z Tomim ten ślub. To wielkie wydarzenie! Oświadczył mi się w zeszłym roku. To była piękna chwila! Teraz w końcu musimy ustalić datę ślubu.
- Może za miesiąc? – zaproponował Tomas.
- Za miesiąc? … Nie wiem czy dam radę się wyrobić. – oświadczyłam niepewnie.
- Ale co? O co ci chodzi Ludmiła? – zapytał.
- No, bo przecież trzeba wszystko pozałatwiać.
- Nie martw się – pocieszał – zdążymy z wszystkim.
- No skoro tak twierdzisz. Niech ci będzie. – zgodziłam się.
- Jutro ustalimy dokładną datę. – powiedział.
- Jutro? – zdziwiłam się. – Ale nie możemy dzisiaj?
- Teraz nie mogę. Mam trening. – oznajmił Tomas. Od razu obdzwoniłam przyjaciółki z wiadomością, abyśmy się spotkały.
Natalia
Lu zadzwoniła do mnie i powiedziała, żebym za godzinę była w Estella. Gdy zapytałam o co chodzi oznajmiła mi, że dowiem się wszystkiego na miejscu.
*rozmowa telefoniczna*
- To co, będziesz? – zapytała Ludmiła.
- Oczywiście, skoro to takie ważne.
- Tak, tak. Bardzo ważne. Buziaczki!- powiedziała na pożegnanie.
- Do zobaczenia. – odpowiedziałam.
Szłam alejką do baru i natknęłam się na Francescę.
- Hej Fran! – przywitałam się.
- Cześć Naty. Ciebie też Lu poprosiła abyśmy się spotkały? – zapytała.
- Tak. Właśnie szłam do Estella’y.
- Ciekawe co Ludmiła nam chce powiedzieć. – zaciekawiła się Fran.
- Nie wiem, ale skoro tak szybko mamy się spotkać to na pewno coś ważnego. – odpowiedziałam i poszłyśmy dalej. Przed barem spotkałyśmy Violettę i Camilę rozmawiające ze sobą.
Violetta
Przed Estellą spotkałam Camilę. Ludmiły jeszcze nie było. Cały czas myślałam: O czym tak ważnym chce nam powiedzieć Ludmiła? Wreszcie przyszła.
- Hej kochane! Jak się cieszę, że was widzę. – powiedziała.
- Ale jesteś dziś zadowolona. – oświadczyła Camila. Oczywiście wszystkie pozostałe (Nati, Fran i ja) myślałyśmy tak samo. Była dziś zupełnie w innym nastroju. Tryskała radością, a to nieczęsto się zdarza, żeby Lu była tak ogromnie szczęśliwa.
- To o czym chciałaś nam powiedzieć? – zapytała Farn.
- Chodźcie do środka i wszystko wam opowiem.
Weszłyśmy do środka. Zamówiłyśmy 5 napojów, usiadłyśmy i Ludmiła zaczęła.:
- Dobrze, więc zebrałam was tutaj po to, aby powiedzieć wam, że z Tomasem bierzemy ślub! – oznajmiła szczęśliwa Lu.
- O! To cudownie! – krzyknęłam.
- A ustaliliście już dokładną datę? – zapytała Natalia.
- Dokładną jeszcze nie, ale ślub ma być za około miesiąc. – odparła. – Chciałam was też poprosić, abyście pomogły mi w wyborze sukienki ślubnej.
- O! Z wielką chęcią! – krzyknęłam znowu.
- Wiesz jak my lubimy chodzić po sklepach. – oznajmiła Francesca.
- Słuchajcie ja już muszę lecieć. – powiedziałam.
- O! Sms od Leona? – zapytała Naty.
- Tak mamy się spotkać.
Poszłam na spotkanie z Leonem. Jak zawsze trenował na torze motocrossowym. Nie chętnie chodzę na jego treningi, ponieważ pracuje tam Lara. Niestety była tam. Nie była sama. Był z ...

 Rozdział 5 "Lara..."

Violetta
… Był z nią Leon. Nie tak jak zawsze nie trenował, nie. Stał i rozmawiał z Larą w najlepsze.
Lara
Uwielbiam Leona! Jest taki cudowny i dobrze radzi sobie na motorze! Chciałam z nim pogadać na temat jego dzisiejszej jazdy (oczywiście flirtując z nim), ale on cały czas gadał o Violetcie! To naprawdę denerwujące. Tym bardziej, że ja nienawidzę tej całej Violetty. Miałam okazje ją niestety poznać. Jest okropna! Leon przez nią nie może skupić się na jeździe!

Zauważyłam, że idzie ta wstrętna „Violka”. Przytuliłam się więc do Leona i na jej oczach go pocałowałam! Ha! Ta jego Violunia uciekła! Dobrze zrobiłam! Leon jest mój! Mój i tylko mój!
Violetta
Kocham Leona nad życie! Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Lara pocałowała Leona! Bo to nie możliwe, żeby on ją. Prawda?
Leon
Lara w pewnej chwili przytuliła mnie do siebie i pocałowała.
- Szczyt Lara! Szczyt wszystkiego! – zawołałem zdenerwowany.
- Ale o co ci chodzi? – zapytała sarkastycznie.
- O co? Ja już ci wytłumaczę! – zacząłem się drzeć – Nie dosyć, że ze mną flirtujesz, to teraz to!
- Oj Leon! Nie przesadzaj!
Lara
Leon jeszcze nie wie i raczej się nie dowie, że to ja wysłałam sms-a do Violetty.
Violetta
To okropne, co zrobiła ta wiedźma! Ogólnie te rodzeństwo jest pokręcone. Czuję się naprawdę źle. Nagle zadzwonił telefon.
*rozmowa telefoniczna*
- Hej Violu! – w słuchawce usłyszałam głos Ludmiły.
- Cześć Lu!
- Słuchaj, postanowiłam zorganizować Party Girls. I chciałam się zapytać czy przyjdziesz. Dzisiaj. – oznajmiła.
- Tak z przyjemnością przyjdę. – powiedziałam.
- A mi się wydaję czy jesteś smutna? – zapytała.
- Tak. Wyobraź sobie, że poszłam do Leona na tor motocrossowy i zobaczyłam go z Larą!
- To okropne! Mam nadzieję, a raczej ta impreza poprawi ci humor. Będziemy żartować, plotkować i … ŻADNYCH CHŁOPAKÓW!
- Cudownie, na pewno przyjdę.
Szłam do domu weszłam do pokoju i zaczęłam szykować się na pidżama party do Ludmiły. Nagle zadzwonił telefon.
*rozmowa telefoniczna*
- Halo? – zaczęłam.
- Halo? Violetta? – zapytał głos w słuchawce.
- Leon?
- Chciałabyś. Nie to ja, Diego. – oznajmił.
- Diego? Dlaczego do mnie dzwonisz? Zostaw mnie w spokoju! – powiedziałam i się rozłączyłam. Dzwonił też do mnie Leon i poprosił o spotkanie. Zaczęłam temat jego pocałunku z Larą. Najwyraźniej był zaskoczony i nie wiedział, że to widziałam. Na wszelki wypadek, gdyby Diego dalej dzwonił, wyłączyłam telefon. Po kilku chwilach usłyszałam dzwonek do drzwi. To był Leon.
- Co ty tu robisz? – zapytałam. Leon uśmiechnął się i zza pleców wyciągnął bukiet czerwonych róż.
- To dla ciebie – powiedział. – Lara zaczęła, nie chciałem, żeby to tak wyszło. Rozmawiałem z nią o dzisiejszym treningu i …
- Nie twoja wina. – przerwałam mu. – Lara i Diego to podłe rodzeństwo. Tacy już są, co zrobić. – Usiedliśmy z Leonem na kanapie i rozmawialiśmy przez dobre 2 godziny.
- Jeju! Już 17:00! – zawołałam.
- Tak, a coś się stało? – zapytał.
- O 18:00 jestem umówiona z dziewczynami u Lu. Mamy pidżama party. – oznajmiłam.
- O, to ty się szykuj, a ja już pójdę. Zadzwonię później. – powiedział i wyszedł.

 Rozdział 6 "Party Girls".

Francesca
Ludmiła zadzwoniła do mnie z informacją, że dzisiaj jest pidżamowa impreza - Party Girls. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać super pidżamy. Znalazłam piękną czerwoną!
Gdy już wszystko było gotowe ruszyłam do willi Lu. Spotkałam po drodze Violettę.
- Viola! – krzyknęłam na powitanie przyjaciółki.
- Hej Fran! Cieszę się, że cię widzę. Już myślałam, że nie zdążę! – powiedziała.
- Czemu miałabyś nie zdążyć? – zapytałam.
- Miałam spotkanie z Leonem. Opowiem wam później, a teraz chodź. Na pewno przyjdziemy ostatnie. – odpowiedziała pośpiesznie.
Ludmiła
Dziewczyny szły w kierunku mojej willi. Wyglądało to bardzo śmiesznie, bo Fran i Violetta cały czas gadały, Camila była zapatrzona w telefon, a Natalia strzelała głupie miny jakby o czymś dziwnym myślała.
- Hej dziewczyny! – zawołałam.
- Cześć Lu! – odkrzyknęły wszystkie.
- Cami?! – powiedziałam. – Camila! – krzyknęłam, a ona nadal nic.
- Cami, co ci jest? – zapytała Viola.
- Co? – ocknęła się Camila.
- Cami, co ci jest? – powtórzyła Violetta.
- A! Nie nic. – odparła pośpiesznie.
- Dobrze. Chodźmy do środka i nam wszystko opowiesz. – stwierdziłam.
Weszłyśmy do domu. Każda poszła do toalety i przebrałyśmy się w pidżamy. Później wszystkie poszłyśmy do jadalni na kolację. Camila cały czas patrzała w telefon. Po zjedzonym posiłku ruszyłyśmy do salonu. Rozmawiałyśmy.
Camila
- No, dobrze. To teraz co ci jest? – zapytały mnie dziewczyny. Postanowiłam im wszystko powiedzieć.
- Broduey nie dzwonił do mnie cały dzień!
- Może coś mu wypadło, albo komórka mu się rozładowała. – pocieszała Viola.
- Możliwe. Czasami za bardzo panikuje. – przyznałam.
- Violu, mówiłaś mi, że coś nam opowiesz. – zaczęła Fran.
- Pamiętacie jak byłyśmy w Estella? – zapytała na początek.
- Tak. – odpowiedziałyśmy zgodnie.
- Wtedy dostałam sms-a
- Od Leona – przerwała Natalia.
- Tak by się mogło wydawać. – posmutniała. – Sms był od Lary. – powiedziała i wszystkie się zdziwiłyśmy.
- Jak to od Lary?! – krzyknęła Ludmiła i przy tym wstała.
- Z baru poszłam prosto na tor motocrossowy. Zobaczyłam Leona rozmawiającego z Larą. Spojrzała się w moją stronę i…
- I co? – zawołałam.
- I go pocałowała.
- Co? Niemożliwe! Jak to?! – pytałyśmy z dziewczynami.
- Leon przyszedł do mnie do domu. Rozmawialiśmy o tym. Dał mi przepiękne róże. – zakończyła.
- Ta zołza Lara i ten wstrętny Diego – zaczęła Ludmiła
- Nie rozmawiajmy o nich. Są okropni. – przerwała jej Violetta.
Violetta
Oglądałyśmy film. Gdy się skończył poszłyśmy do swoich pokojów. Dziewczyny już pewnie spały, bo była już północ. Ja też kładłam się spać. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi i dźwięki na parterze. Zaczęłam się bać. „To włamywacze!” – Krzyczałam w duszy. Musiałam coś zrobić. Obudzić dziewczyny? Tak, to powinnam zrobić pierwsze. Weszłam na piętro (pokój miałam prawie na parterze, nad kuchnią, a dziewczyny już na piętrach). Przy okazji spojrzałam w dół. Zobaczyłam…

Rozdział 7 "Porwana by porozmawiać..."

Violetta
Szłam na piętro do dziewczyn. Nagle za sobą zobaczyłam… Diega.
- Diego? Co ty tu robisz? – zapytałam zdenerwowana.
- Przyszedłem do ciebie.- oznajmił bezczelnie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam go.
- Śledziłem cię dzień i noc, noc i dzień. – powiedział robiąc przy tym swój szyderczy uśmiech.
- Wyjdź stąd! Wyjdź natychmiast! – krzyknęłam i zbudziłam Francesce.
- Co się dzieje? – zapytała zaspana.- AAAA! – krzyknęła na widok Diega.  – Co ty tu robisz?
- Przyszedłem do Violetty. – powiedział.
- Do Violetty? – zapytała Fran.
- I po nią. – powiedział. – Nie chce ze mną porozmawiać, to ją do tego zmuszę! - podniósł mnie i wybiegł z domu.
- Zostaw mnie! – krzyczałam. – Puść mnie! – wołałam.
- Dopiero jak będziemy wystarczająco daleko i będziemy mogli na spokojnie porozmawiać, a poza tym jak cię puszczę to spadniesz na ziemię. – wymądrzał się.
Leon
Zadzwoniła do mnie Fran, cała zapłakana i zdruzgotana z wiadomością, że Diego porwał Violettę! Moją Violetkę! Przeraziłem się i zdenerwowałem.
*rozmowa telefoniczna*
- Już idę. Może po drodze ich spotkam. – oznajmiłem i się rozłączyłem.
Biegłem co tchu drogą do domu Ludmiły z nadzieją, że zobaczę gdzieś moją Viole. Niestety, nie zdążyłem.
- Już jestem! – krzyknąłem wbiegając do domu Lu. Dziewczyny nie spały. Francesca, Camila i Natalia siedziały na sofie, a Ludmiła chodziła po domu głośno myśląc.
- Leon! – zawołała Ludmi. – Jak dobrze, że jesteś! Fran zapewne poinformowała cię już o tym co się stało.
- Tak wszystko wiem i uduszę Diego! – zawołałem wściekły.
- Powinniśmy zadzwonić na policję! – krzyknęła Camila.
- Bez przesady od razu na policję? – powiedziała Natalia. 
- Ale porwanie to przestępstwo! – krzyknęła Francesca.
- Wiecie, co uspokójcie się. Zadzwońcie do chłopaków. Na razie sami rozwikłamy tę zagadkę. – zaproponowałem. Posłuchały mnie.
Violetta
Diego biegł ile sił miał w nogach. Byłam wystraszona. Nagle wbiegł do lasu. Ja tak strasznie boję się lasów nocą! Myślałam tylko o jednym: „Leon, uratuj mnie! Pomóż! Ty, albo ktoś inny, ktokolwiek. Leon! Fran! Ludmi! Nati! Cami! – nawoływałam w głębi duszy”.

 Rozdział 8 "Sen c.d."

  Violetta
     Nagle Diego się zatrzymał i postawił mnie na ziemi.
     - Musimy porozmawiać. - powiedział.
     - To znaczy, że porwałeś mnie by ze mną porozmawiać? - zapytałam.
     - Tak, wiem to romantyczne. - oznajmił.
     - A nie przyszło ci do głowy, że ja nie chcę z tobą rozmawiać? - zapytałam. Diego nic mi nie odpowiedział tylko uśmiechnął się, spojrzał mi w oczy i pocałował.
     - Oszalałeś, czy co? - zawołałam zdenerwowana. Znowu nic nie odpowiedział, znowu spojrzał mi w oczy i próbował jeszcze raz pocałować. Odepchnęłam go od siebie. - Ty idioto! - zawołałam i chciałam uciec, ale mnie zatrzymał. - Czego jeszcze chcesz? - krzyknęłam.
     - Violetto, daj mi jeszcze jedną szansę! Zacznijmy od nowa.
     - Nie! - krzyknęłam raz jeszcze.
     - Violu! - zawołał
     - Ty mi tutaj nie Violuj i zostaw mnie w spokoju! - Uciekłam. Diego biegł za mną. Nie zatrzymywałam się. Było ciemno, więc gdy schowałam się za drzewem on mnie nie zauważył. Odetchnęłam z ulgą. Dalej już szłam. Do domu Lu był kawałek drogi. Weszłam do domu.
     - Leon! - zawołałam i rzuciłam mu się na szyję. Odepchnął mnie.
     - Nie chcę cię widzieć. - oznajmił i wyszedł.
     - Dziewczyny, co mu się stało? - zapytałam. Nic nie odpowiedziały, tylko pokazały mi zdjęcie wysłane pięć minut temu kiedy byłam w lesie z Diego. Był na nim on i ja. Całowaliśmy się. Nie mogę uwierzyć! Jak?
     Diego
     Nie biegłem już za Violettą. Wróciłem się. Wtedy zza krzaków wyszła Lara.
     - Zrobione i wysłane do pana Leona Verdasa. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
     - To cudownie - odparłem jej.
     - Teraz już na pewno Leon zerwie z Violettą. - oznajmiła moja siostra z dumą.
     - Dokładnie. Oh, Lara. Ca ja bym bez ciebie zrobił?
     Leon
     Jestem załamany! Violetta całująca się z Diegiem... i jeszcze niby  porwana! Ładnie to tak kłamać? Nagle zadzwonił telefon.
          *rozmowa telefoniczna*
          - Leon? - usłyszałem głos Violetty w słuchawce.
          - Czego chcesz? - zapytałem.
          - Ja wszystko wiem..., ale ja nie..., ja ci wytłumaczę! - mówiła.
          - Nie ma tu nic do tłumaczenia! - krzyknąłem.
          - Leon, ale ja...
          - Nie obchodzi mnie to! - krzyknąłem.
          - Ale...
          - Z nami koniec. - przerwałem jej i się rozłączyłem.
     Violetta
     - I co? - zapytała mnie Natalia.
     - Wygląda na to, że z nami koniec. - oznajmiłam smutna.
     Leon
     Do mojego pokoju wszedł Andres.
     - Hej Leon! Co tam u ciebie? - zapytał jak zawsze wesoły.
     - Dobrze. - skłamałem.
     - No nie gadaj! Wiem , że coś jest nie tak. Chodzi o
     - Tak. - przerwałem mu. - Chodzi o Violettę.
     - Właściwie nie to miałem na myśli. Opowiadaj! - powiedział. Nie odpowiedziałem mu nic. Wziąłem do ręki telefon i dałem go Andresowi.
     - Niemożliwe! - Andres także się zdziwił. Nie odpowiedziałem, tylko schowałem telefon. - Wiadomość od nie znanego numeru. Może to Lara i Diego? - po tych słowach dało mi do myślenia. Ale po co?
     Violetta
     Byłam zmęczona tym wszystkim zmęczona, więc poszłam do pokoju, wlazłam pod kołdrę i usnęłam. W pewnym moment\cie się obudziłam. Byłam w pokoju Ludmiły, był ranek. Zadzwonił telefon. To był Leon.
          *rozmowa telefoniczna*
          - Hej kochanie - to był Leon. -Może wybierzemy się dzisiaj do kina? Viola? - nie odpowiadałam. Uświadomiłam sobie, że to był tylko zły sen. Odetchnęłam z ulgą...
     

 Rozdział 9 "Przygotowania do ślubu i randka w kinie."

  Ludmiła
     Wstałam wcześnie. Poszłam do kuchni, żeby zrobić coś na śniadanie. Postanowiłam przygotować naleśniki. Gdy dziewczyny wstaną, na każdą czekać będzie talerz naleśników polanych czekoladą i bitą śmietaną, a na szczycie truskawki... Rozmarzyłam się i zabrałam do roboty.
     - Mmm... Co tak pięknie pachnie? - do kuchni weszła Camila.
     - Czy to naleśniki? - zapytała z nadzieją Francesca, która także zeszła na dół.
     - Tak. Polane czekoladą, bitą śmietaną i z truskawkami na wierzchu! - odpowiedziałam.
     - Zrobiłam się głodna. - oznajmiła Fran.
     - Ty zawsze chcesz jeść. - powiedziała Cami.
     - Nie zawsze... - skłamała. Spojrzałyśmy na nią. - Czasami. - Wtedy do kuchni weszła Natalia.
     - A gdzie Viola? - zapytałam.
     - Nie wiem. Chyba jeszcze śpi. - oznajmiłam.
     Violetta
     Cieszyłam się, że to był tylko zły sen.
         *rozmowa telefoniczna c.d.* 
          - Halo? Viola? - zapytał Leon.
          - Cześć Leon. Zamyśliłam się przepraszam.
          - To jak idziemy do tego kina? - powtórzył pytanie.
          - Jasne! Będzie super. - wykrzyknęłam.
          - Przyjdę po ciebie o 18:00. - powiedział.
          - Nie mogę się doczekać. Buziaczki. - powiedziałam o się rozłączyłam.
     Odetchnęłam z ulgą. Poszłam do łazienki się ogarnąć i zeszłam do kuchni.
     - Hej Violu. - przywitały mnie przyjaciółki.
     - Cześć. - powiedziałam. - O naleśniki!
     - Następny głodomór. - zażartowała Camila.
     Zjadłyśmy śniadanie. To był koniec pidżama party. Umówiłyśmy się o 13:00 na mieście. Będziemy pomagać Lu w wyborze sukni ślubnej, przecież jej ślub z Tomasem już niedługo. Ma on odbyć się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.
                                                                  ***
     Krążyłyśmy po mieście w poszukiwaniu idealnej sukienki dla Ludmiły. Przymierzała wszystkie bardzo długo, bo twierdziła, że muszą być idealne. Lu ma bardzo dobry gust. Wreszcie powiedziała:
     - Ta! -
     - Jesteś pewna? - zapytałyśmy, bo znając naszą przyjaciółkę później powie, że nie pasuje. Oczywiście suknia była przepiękna. Z tym zgodziłyśmy się wszystkie. Wybrałyśmy dla Ludmi  jeszcze pantofelki, w których jej suknia prezentowała się cudownie. Chodziłyśmy tak jeszcze od sklepu do sklepu, aż zrobiło się ciemno.
     - 17! - krzyknęłam.
     - Co się stało Violu? Czemu krzyczysz? - Zapytała mnie Lu.
     - O 18 jestem umówiona z Leonem! Ma po mnie przyjść. Sorry dziewczyny, ale muszę lecieć Paa...! - Powiedziałam pośpiesznie i ruszyłam do domu. Wkroczyłam do środka i wbiegłam natychmiast do pokoju. Szukałam jakiś fajnych rzeczy w garderobie. Znalazłam fajny zestaw ciuszków, który postanowiłam założyć. Gdy byłam w łazience i się malowałam usłyszałam pukanie do drzwi. To był Leon. Stał z kwiatami w drzwiach.
     - Hej Violu. Jak, gotowa? - zapytał mnie.
     - Tak. - odpowiedziałam. - Wezmę torebkę i  idziemy.
     Chwilę później byliśmy już w drodze do kina. Leon wybrał naprawdę fajny film. Po seansie zabrał mnie do pizzerni. Tak dla odmiany, bo ciągle chodzimy do restauracji. Po kolacji Leon odprowadził mnie do willi. To był naprawdę cudowny wieczór.


Rozdział 10 "Nieudany ślub i zaskakujący pierwszy krok."

Ludmiła
     Nareszcie nastał ten dzień! Ten wielki dzień dla mnie i Tomasa. Mieliśmy wziąć ślub! Wszystko było już przygotowane. Gdy byłam wczoraj na mieście z dziewczynami Tomas kupował garnitur. Jestem taka podekscytowana! O 10:00 miały przyjść dziewczyny by pomóc mi się przygotować. Oglądałam jeszcze przez chwilę swoją suknię gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To dziewczyny. Odstawiły się niemożliwie. Sukienka Violetty była bardzo ładna. Camila i Francesca miały zielone sukienki, a Natalia wyglądała w swojej bosko. Fran wpięła mi welon, Viola zrobiła mi makijaż, Camila poszła do salonu po kwiaty, a Naty mnie czesała.
     - Ty Lu, a gdzie Tomas? - zapytała Camila.
     - Na pewno szykuje się u chłopaków. Oni mu pomagają. - odparłam.
     - Tylko żeby się zjawił. - powiedziała Francesca.
     - Fran! - Skarciła ją szeptem Viola.
     - No co?! - oburzyła się. - Różnie może być.
     - Zmieńmy temat. - zasugerowała Cami.
     - Dobry pomysł. - poparłam przyjaciółkę.
     Byłam już gotowa, ale nie było Tomasa.
     - Lu, co ci jest? Musimy już iść. A gdzie Tomas? Lu?! - zaczęły wołać dziewczyny.
     - Lu, czy ty płaczesz? - zapytała Viola. Płakałam. Płakałam i dzwoniłam do Tomasa.
     - Nie odbiera. - powiedziałam przez łzy.
     - Kto? - zaciekawiła się Fran.
     - Tomas. - Tomas nie odbierał telefonu. Bałam się, że coś mu się stało.
     - Na pewno jest już w kościele. Chce ci zrobić niespodziankę. - pocieszały dziewczyny.
     Kilka minut później byłyśmy już w drodze do kościoła. Gdy wysiadłam z samochodu zauważyłam Federico - mojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
     - Fede przyjechałeś! - wrzasnęłam na jego widok.
     - Nie mógł bym opuścić tak ważnego dnia. - oznajmił.
     Spróbowałam jeszcze raz zadzwonić do Tomiego. Bez skutecznie, nie odbierał.
     Tomas
     Byłem ubrany w garnitur, lecz nie pojawiłem się na ślubie i nie miałem zamiaru się tam pojawić. Byłem w drodze na tor motocrossowy. Nie chciałem być z Ludmiłą. Nawet nie wiem jak miało dość do tego ślubu. Oświadczyłem się Lu tylko dlatego, że inne dziewczyny były zajęte, wszyscy moi kumple mieli dziewczyny, a ja nie i nie chciałem być gorszy. "Nie kocham Lu. Kocham Larę. Teraz już to wiem. Zerwę z Ludmiłą."- pomyślałem i  tak zrobiłem. Napisałem do Ludmiły: Droga Lu. Nasz związek nie ma sensu. Przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. Z NAMI KONIEC!". 
     Zauważyłem Larę. Moją piękną Larę.
     - Lara! - zawołałem.
     - Tomas? Co ty tu robisz? Czy ty nie masz teraz ślubu? - zapytała.
     - Nie. To znaczy tak, ... ale nie. - wydukałem
     - Czyli? - zapytała ponownie.
     - Zerwałem z Ludmiłą. Chcę być tylko z tobą, Lara! Kocham cię!
     - Haha. - zaśmiała się Lara. - Nie rozumiesz?
     - Nie, nie rozumiem. - powiedziałem.
     - Ja kocham Leona. Nie ciebie, Leona. - oznajmiła.
     - Ale ja...
     - Idź. - powiedziała.
     - Ale....
     - Idź! - powtórzyła.
     Poszedłem.
     Ludmiła
     - Łapcie mnie, bo mdleje! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
     - Lu co się stało? - wrzasnął Fede. Pokazałam mu sms-a, którego dostałam od Tomasa. - Niemożliwe.
     - Możliwe. - odparłam.
     - Ludmiła nie martw się, koleś nie był ciebie wart. - Oznajmiła Natalia.
     - To idiota! - wrzasnęła Francesca.
     - Ślub odwołany. Idźcie do domu. - powiedziałam do gości.
     Federico 
     "Skoro Lu już nie jest z Tomasem, to może warto..." - myślałem. Ludmi od dawna mi się podobała, a że miałem pierścionek w kieszeni (rodzinny zawszę go noszę na wszelki wypadek :p) postanowiłem działać.
     - Lu... - zacząłem.
     - Tak? - zapytała zapłakana. Wtedy uklęknąłem na jedno kolano, wyciągnąłem pierścionek i zapytałem:
     - Ludmiło Ferro, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
     Ludmiła zaniemówiła, później się ocknęła i powiedziała:
     - ....  

 Rozdział 11 "Kolejne przygotowania i okrutna kłótnia".

Federico
     ... Federico, ja... - Lu znowu zaniemówiła. Może wyskoczyłem z tym nie w porę?
     - Przepraszam Lu. - powiedziałem i wstałem. - Od zawsze mi się podobasz, wiesz? Może się pośpieszyłem. Nie przyjmij tego źle.
     - Fede, ja... - spojrzałem na nią. - Tak. - usłyszałem z jej ust.
     - Niech żyją! - krzyknęły dziewczyny.
     Ludmiła
     Zupełnie się tego nie spodziewałam. Oczywiście Fede zawsze mi się podobał. Cieszę się, że teraz jestem z Federico.
     - A więc - zaczęła Violetta - a więc na co czekać? Sala zamówiona, suknie masz.
     - Ale, że jak, że dzisiaj? - zapytałam.
     - Nie Lu. - odparła. - jutro. - spojrzałam na Fede. Pokiwał potakująco głową. Popatrzyłam na dziewczyny.
     - Wiecie ten piątek trzynastego jednak jest dla mnie szczęśliwy.
     Leon
     Poszedłem na tor motocrossowy by trochę potrenować. Niestety była tam Lara. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się.
     - Leon! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję. Odrzuciłem ją. - Co ci? - zapytała.
     - Wiesz, nie mam czasu przyszedłem tu potrenować.
     - A. Rozumiem. Nie chcesz ze mną gadać. Może wydaje ci się, że jestem jakaś dziwna, ale zrozum mnie. Ty mi się naprawdę podobasz.
     - Lara...
     - Nie Leon. Okey, przestanę. A jak tam u Violetty?
     Spojrzałem na nią.
     - Dobrze. Gdzie mój motor? - zapytałem i gdy go zobaczyłem zacząłem do niego iść. Lara mnie zatrzymała.
     - Czekaj! Leon, pogadajmy!
     - Nie mamy o czym.
     Lara
     Zrozumiałam, że Leon myśli tylko o Violettcie, więc postanowiłam działać. Miałam plan. Taki jak miał Diego. Najpierw ja zrobiłam zdjęcie jak on i Viola się całują i wysłałam do Leona. Teraz Diego zdjęcie, które zrobi wyśle do Violetty. Podbiegłam do Leona i go pocałowałam. Mój brat ukryty w krzakach zrobił zdjęcie i natychmiast wysłał do Violetty.
      Violetta
      Siedziałam jeszcze u Lu i oglądałyśmy film. Ludmi z Fede siedzieli słodko razem, a ja i dziewczyny patrzyłyśmy na nich, zamiast na film. Nagle dostałam wiadomość od nieznanego numeru. To było zdjęcie a na nim Leon i Lara całujący się...
     - Dziewczyny ja muszę już iść spotkamy się później w "Estella".
     - Oki. Pa pa. - odpowiedziały razem z Federico.
     Byłam  w drodze na tor motocrossowy. Chciałam pogadać z Leonem. Nie było go. Widziałam tylko Larę i słyszałam odgłos motoru. Leon trenował. Chciałam podejść bliżej, ale zatrzymała mnie Lara.
     - Czego chcesz? - zapytała.
     - Chcę porozmawiać z Leonem.
     - Ach tak. Sprawy sercowe.
     - A żebyś wiedziała. - odparłam zła, choć tego nie pokazywałam. - Odsuń się, chcę przejść.
     - Nie! - krzyknęła.
     - Bo co?
     - Bo to! - krzyknęła i mnie odepchnęła.
     - Zostaw mnie! Chcę się spotkać z Leonem i nikt mi w tym nie przeszkodzi! - krzyknęłam.
     - Ja ci przeszkodzę! - wydarła się i popchnęła mnie jeszcze mocniej. Upadłam na ziemię.
     Leon
     Kończyłem właśnie jazdę, gdy usłyszałem krzyki rozpoznałem głos Lary i ... Violetty. Wystraszyłem się i pobiegłem do miejsca skąd słychać było głośne krzyki. Nagle umilkły. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem Violettę na ziemi. Nie ruszała się. W jej rękach leżał telefon z zdjęciem moim i Lary.

Rozdział 12 "Co się stało Violi?".

     Leon 
     - O Boże! Lara! Lara, coś ty jej zrobiła? - wydarłem się.
     - Przewróciła się.
     - Nie kłam! Słyszałem jak się na nią darłaś!
     - Nie kłamie! Mam gdzieś ciebie i tą całą twoją Violetkę! Wszystko się kręci dookoła niej! Viola to..., Viola tamto.... Mam tego dosyć Leon! Serdecznie dosyć! A jak masz z tym problem, to zabieraj  swoje rzeczy i wont z tond! - Po tych słowach zaniemówiłem. Nie znałem Lary od tej strony. Wiedźma przebrzydła! Ale co się stało z Violą? Boję się, że to coś poważnego.
     Francesca
     Przed chwilą wyszłam od Ludmiły. Szłam na spotkanie z Marco. Przechodziłam obok toru motocrossowego. Nagle usłyszałam krzyki Violetty i Lary, a później głos Vilu umilkł i słyszałam już tylko Leona i Larę. Szybko do nich pobiegłam.
     - Leon! - zawołałam. Odwrócił się w moją stronę. - Leon! Leon co się stało? - nagle zawołałam - Violetta! - i podbiegłam do mojej przyjaciółki. - Violetta! Violu odezwij się! Coście jej zrobili? - zwróciłam się do Leona i Lary. Leon się dziwnie spojrzał.
     - Twierdzisz, że mogłem coś zrobić Violi? Mojej kochanej Violi? - zapytał.
     - Oj weź już przestań Violować! - krzyknęła Lara.
     - Zamknij się! - Krzyknęłam z Leonem. Spojrzałam na Violettę. Zobaczyłam w jej dłoni komórkę, a w niej zdjęcie Leona i Lary całujących się. Podbiegłam do Leona.
     - Ty świnio! Jak mogłeś!
     - Ale o co ci chodzi Fran? - zapytał mnie.
     - O co mi chodzi? O co mi chodzi? Oto mój drogi. - Pokazałam mu zdjęcie.
     - Fran już ci tłumacze.
     - Nie ma tu nic do tłumaczenia!
     - Fran, to nie tak jak myślisz! To Lara... Ona to wszystko uknuła!
     - Co? - zapytała Lara.
     - Rzem z Diego!
     - My tu gadu, gadu, a co z Violą? Zawieźmy ją do szpitala.
     Po paru minutach karetka zabrała Vilu do szpitala. Co jej się stało? Muszę obdzwonić dziewczyny.

Rozdział 13 "Jest Okey :)". 

 Violetta
     Obudziłam się? w... właściwie gdzie ja jestem? Co się stało? Pamiętam tylko urywki: spotkanie z dziewczynami, sms, Lara, upadek i ... nie wiem. 
     - Chyba się budzi! - usłyszałam głos. To prawdopodobnie była Fran.
     - Zepsuł jej się makijaż! - domyśliłam się, że to Lu.
     - Co się stało? - zapytałam. - Gdzie ja w ogóle jestem?
     - Już się nie martw! Zaraz ci ten makijaż poprawię! - powiedziała Lu. Dziewczyny na nią spojrzały. - Co? Nie o to chodzi? To ja już nie wiem!
     - Violu już ci opowiadam. - zaczęła Fran. - Dostałaś SMS-a z Larą i Leonem całującymi się. Poszłaś na tor motocrossowy, pokłóciłaś się z Larą, ona cię popchnęła upadłaś i później przybiegł Leon. Zrobił Larze aferę i ja szłam i usłyszałam ich krzyki. Przerwałam jakoś tą kłótnie i karetka zabrała cię do szpitala. - zakończyła opowieść. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
     - Kochanie nic ci nie jest?! - do sali wbiegł Leon, a za nim reszta chłopaków.
     - Nie nic. Chyba. - odpowiedziałam.
     - Zabije ją. Uduszę! Nie podaruje jej jak coś ci się stanie! Nie sądziłem, że Lara jest aż tak okropna! - wykrzyczał. W tym momencie do sali wszedł lekarz.
     - Panie doktorze co z nią? - zapytała Naty.
     - Na szczęście wszystko jest dobrze. - po tej wiadomości wszyscy odetchnęli z ulgą.
     - Czyli może już wyjść ze szpitala? - zapytała Cami.
     - Tak.
     - Jeeeeeeeeej! - krzyknęła Lu.
                                                                    ***
     Leon
     Po chwili podjechał Maxi swoim pięknym wozem i zabrał nas ze szpitala.
     - No to jak Violu? Lepiej? - Zapytałem.
     - Tak. Chyba już tak. Ale dalej boli mnie głowa.
     Przejechaliśmy tak całą drogę w milczeniu, a Viola mocno trzymała mnie za rękę. Wreszcie dojechaliśmy do willi, w której mieszka Vilu.
     - Teraz musisz odpoczywać. - Powiedziałem.
     - Nie, nie przesadzaj. Już dość odpoczęłam w szpitalu. - Odpowiedziała.
     - Zostać tu z tobą?
     - Nie - odpowiedziała. - Nie chcę ci robić kłopotów. Masz na pewno inne sprawy. 
     - Nie przesadzaj! - Odparłem zły. - Przecież wiesz, że byłbym zrobił wszystko dla ciebie kotku.
     - Ja z nią zostanę. - Zgłosiła Fran.
     - Na pewno? - spytałem dla pewności.
     - Tak. - odpowiedziała Violetta.
     - To idę. Zadzwonię później.
    
                                                                   ***   
     Diego
     - Ty idiotko! - Skrzyczałem Larę.
     - Co? - zapytała.
     - Jak to co? Miałaś tylko pocałować Leona, a ja miałem zrobić zdjęcie. A tym czasem ty napadasz na Violettę!
     - Ojej... Tak ci na niej zależy? - Spytała ironicznie.
     - Nie! Ale przesadziłaś! Nie taki był plan!
     - Mam to gdzieś! Należało jej się! Może i tobie na niej nie zależy, ale mi zależy na Leonie!
     - No! Weź już przestań! Wiesz, że ją kocham. Tak się tylko z tobą droczę!
     - To się nie drocz idioto!
     - Nie nazywaj mnie tak!
     - A ty to niby jak mnie nazywasz?
     - Odpiernicz się ode mnie!
     - Bo?
     - Bo nie mam czasu na takie jak ty! - Powiedziałem i odszedłem.
     - A bo co? A bo do Violi się idzie?
     - Nie twoja sprawa!
     - Tak, tak! Idź pociesz tą idiotkę!
     Odszedłem.

                                                                  ***
     Violetta
     - O nie! - zawołałam spoglądając na komórkę.
     - Co się stało? - Zapytała zaciekawiona Fran.
     - Zobacz. - Mówiąc to podałam jej komórkę. Był tam SMS od... Diega.
     - " Kochanie! Nic Ci nie jest? Tak się martwię! Wybacz, że nie przyszedłem do szpitala, ale dopiero teraz się o tym dowiedziałem! Całuski //Dieguś ♥.♥ " - Przeczytała. - A to ...! Nie powiem kto! Przecież to wszystko jego wina!
    - Spokojnie Fran! Uspokój się.
    Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i chciałam iść, ale zatrzymała mnie Francesca.
    - Odpoczywaj. Ja otworzę.
    - Nie rób ze mnie dziecka! Przecież drzwi otworzyć umiem.
    - No, okey. Ale uważaj na siebie. - Spojrzałam na nią ironicznie.
    Poszłam otworzyć drzwi.
    - Leon! - Krzyknęłam i przytuliłam się do niego. Uśmiechnął się do mnie i dał mi piękne kwiaty. - Są śliczne! - krzyknęłam i dałam mu całusa. - Miałeś napisać. Ale to o wiele lepsze od pisania.
    - Fran jeszcze jest? - Mówiąc to wszedł do środka.
    - Tak. Jest na górze. - Mówiąc to usłyszałam dzwonek do drzwi. - Zaczekaj chwilkę. - Powiedziałam. - O! Hej Lu! Hej Fede!
    - Cześć! - odpowiedzieli razem.
    - Wejdźcie. - Powiedziałam.
    - Przyszliśmy tu, aby przypomnieć, iż jutro jest nasz ślub!
    - Wiemy. - Powiedział Leon z uśmiechem.
    - Co się tam dzieję? - Zawołała z góry Fran.
    - Lu i Fede przyszli! - Krzyknęłam głośno, żeby usłyszała.
    - A! To już idę! - Odkrzyknęła i zaraz zjawiła się na dole obok nas.
    - To może się czegoś napijecie? - zapytałam.
    - Ja poproszę... - Zaczął Leon.
    - Sok pomarańczowy. - Dokończyłam za niego.
    - Dokładnie! - krzyknął.
    - Oj! Jakie to romantyczne! - Zawołała od progu Naty.
    - O! Hej Naty! Hej Maxi! - Przywitałam się.
    I tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Aż w końcu wszyscy poszli. Zostałam sama z Leonem i oglądaliśmy film. To był horror! Boże jak się bałam! W końcu gdy film się skończył Leonek się ze mną pożegnał i poszedł.
    Po tym ciężkim dniu - usnęłam.

Rozdział 14 "Przedślubna awantura"

  Violetta
     - Federico - powiedziała Ludmiła. - Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego w życiu swym spotkałam! 
     - Ty wcale nie lepsza! - Odpowiedział. Fe! Odkrzyknął. 
     - Nie mogę żyć z kimś takim jak ty! 
     - No i dobrze! - krzyknął. - Ślubu nie będzie! 
     - Jesteś idiotą, Marco. IDIOTĄ! - Darła się Fran. 
     - Nie bądź zła! 
     - Jak mam nie być zła? No? Powiedz,  jak? 
     - Taki przypadek... - Ratował się bezsilnie. 
     - Przypadek? Przypadek to zaraz będzie jak ci w mordę przywalę! - Wszyscy na tym weselu się kłócili. Tylko Maxi rozmawiał z Naty jakby się znali od dawna. A mówił  do niej tak pięknie, z taką miłością w głosie...! A ona mu tak samo odpowiadała... ACH! Violetta! Ogarnij się! Masz do załatwienia coś bardzo ważnego, a ty się tu rozczulasz! OCH! 
     - Nie mogłeś! - Zaczęłam Krzyczeć na cały głos! 
     - Czego nie mogłem? - Pytał ironicznie Leon. 
     - Całować się z Larą ty debilu! - Darłam się wniebogłosy.
     - I dobrze zrobiłem! A ty, co? Wcale nie lepsza! 
     - Ja? Obwiniasz tutaj mnie? 
     - A kogo innego? To nie ty mówiłaś "Och, Diego! Ten idiota Leon już nigdy nie stanie nam na drodze! Zawsze będziemy razem ty i ja! ZAWSZE! Tylko my. Violetta i Diego. Diegoletta". - To ostatnie słowo zapadło mi w pamięć i jak echo się powtarzało.: Diegoletta, Diegoletta, Diegoletta... 
     - NIE! - Wstałam z łóżka i zaczęłam krzyczeć. Obudził mnie bowiem telefon.
                           
                            ***Rozmowa telefoniczna***
                            - Halo? Violu? Viola? Violetta!
                            - Tak? To, to ym to to ja - jąkałam się.
                            - No jasne, że ty. - Odpowiedział głos w słuchawce.
                            - Fran! Miałam okropny sen. Dobrze, że zadzwoniłaś, bo kto wie co by się dalej w nim działo!
                            - To straszne. Opowiadaj. Może będzie ci lepiej.
                            - Byłyśmy na weselu. No wiesz, u Fede i Lu. No. I Ludmiła zaczęła się drzeć na Fede, Fede na nią. Ty zaczęłaś się drzeć na Marco, Marco na ciebie. W końcu ja na Leona, a Leon na mnie. I tylko Maxi i Naty rozmawiali tak serdecznie i z miłością w głosie.
                            - Słuchaj - Zaczęła, ale nie skończyła bo jej przerwałam.
                            - I wtedy powiedziałam Leonowi, że jest debilem, bo całował się z Larą, a on na to, że ja nie jestem wcale lepsza, bo mówiłam do Diega coś, że ym... mamy być razem i w ogóle... no nie wiem. Nie pamiętam. Jedno mi tylko zostało w głowie i wyjść nie może: "Diegoletta".
                            - Słuchaj. Tutaj potrzebujesz rady. Dobrej rady. - Kontynuowała. - Prze de wszystkim się uspokój. Ja zaraz będę. - Powiedziała i dosłownie za chwilę usłyszałam dzwonek do drzwi.

     - Szybka jest. - Przyznałam i zeszłam na dół. Niestety widok osoby w drzwiach nie ucieszył mnie, a raczej - co gorsza - pogorszył mi nastrój.
     - Hej kotku! - Powiedział Diego.
     - Do widzenia. - Powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
     - Ej! - Krzyknął i wtargnął do środka. W tym momencie przed drzwiami stanęła Fran.
     - Hej Violu już jeesteeem? - Zakończyła zdanie z bardzo dziwną miną. - Co on tu robi? - Zapytała.
     - D Diego ju już sobie idzie. - Powiedziałam. Francesca podeszła do mnie i szepnęła mi na ucho.:
     - Dopiero co mówiłaś mi, że miałaś koszmar między innymi przez niego, a teraz wpuściłaś go do środka!
     - To nie ja! To on sam! - Zaprzeczyłam. Ale Diego przerwał naszą rozmowę.
     - Wiecie, że w towarzystwie nie szepta się sobie na ucho?
     - ZAMKNIJ SIĘ! - Krzyknęłyśmy i zaczęłyśmy gadać dalej.
     - Jak sam?
     - Normalnie!
     - Wywal go stąd!
     - Nie umiem!
     - Czemu?
     - Nie wiem jak!
     - To zrobię to za  ciebie. - Odwróciła się i ze sztucznym uśmiechem na twarzy oznajmiła:
     - Diego, byłbyś tak miły i wyszedłbyś stąd?
     - Nie. - Odparł.
     - SIO! - Wydarła się Fran.
     - Fran! Fran, spokojnie. - Uspokajałam.
     - Nie! - Odpowiedziała i dalej kontynuowała swoją mowę: - Wyjdziesz dobrowolnie, albo wyprowadzę cię stąd siłą. - Powiedziała nieco poważniej.
     - Siłą? Acha! Na pewno! - Zaśmiał się.
     - Oj teraz to już przegiąłeś! - Krzyknęła i rzuciła się na niego.
     - Fran! Fran, spokojnie! Uspokój się! - Powtórzyłam. I wszyscy w trójkę zaczęliśmy się drzeć. A wyglądało to tak zabawnie, choć wcale to zabawne nie było. Fran rzuciła się na Diega, ja na Fran, żeby ich rozdzielić, aż tu nagle wszedł Leon. I wszyscy ucichli. Spojrzał na nas i powiedział:
     - Violu, kochanie powiesz mi co tu się dzieje? - Zapytał trzymając nerwy na wodzy.
     - Yyy... No tak widzisz. Dużo by opowiadać. - Odparłam.
     - Mam czas.
     - No, więc tak. Miałam straszny sen. Wszyscy się kłócili i nagle zadzwoniła Francesca, później do domu wparował Diego, zrobił awanturę, później przylazła Fran i dolała oliwy do ognia, i, i teraz przyszedłeś ty. - Opowiedziałam mu ładnie całą historię na jednym wdechu. Pokręcił głową i gdy Fran wskazała wzrokiem na Diega, Leon wyprowadził go z budynku (nieźle się awanturował) po czym usiedliśmy wszyscy przy stole i zjedliśmy naleśniki. Taka to była ta Przedślubna awantura.

Rozdział 15 "Przed ślubem"


 Violetta
     Po tej całej aferze z Die... zaraz, zaraz! VIOLETTA! Nie wypowiadaj tego imienia! No, okey.  No to po tej aferze i zjedzonym pożywnym śniadanku Leon i Fran wyszli by się przygotować na wesele Fedemiły.
     O godzinie 11:30 Leon przyszedł po mnie wystrojony, że ho, ho! Był tak elegancki, że patrzyłam na niego z zachwytem. Ach... VIOLETTA! Ogarnij się dziewczyno!
     - Hej kochanie. - Przywitał się. - Wyglądasz... Łał... Wyglądasz... - brakło mu słów.
     - Dziękuję. - Odpowiedziałam na niedokończony komplement. - Ty też wyglądasz całkiem... Łał. -Mnie tez słów brakło.
     - To jak - zapytał - idziemy?
     - Ta, tak. - otrząsnęłam się z zamyślenia. - Wezmę tylko torebkę.
     Skoczyłam na górę po torebkę.
     - Telefon! Nie wzięłam telefonu! - Zorientowałam się wychodząc z pokoju. - Oj, Violu. Gdzie ty masz głowę! - Skarciłam sama siebie. Biorąc telefon do ręki zauważyłam, że mam 5 nieodebranych połączeń i SMS od ... Diega... "Spierniczaj debilu" - pomyślałam. - "Nie będziesz mi psuł tego dnia. Ani mnie, ani nikomu innemu!"
     - Violu?! - Usłyszałam głos z dołu. - Violu nie chce nic mówić, ale jak się nie pośpieszysz, to nie zdążymy! - Powiedział.
     - Już idę! - Odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Zamknęłam dom i ruszyliśmy do kościoła.
     Leon
     Violetta z początku drogi szła zamyślona. Później już się odezwała i rozmawialiśmy długo w drodze do kościoła.
     - O, hej Marco, hej Fran. - Powiedzieliśmy.
     - Cześć. - odpowiedzieli.
     - Już się baliśmy, że nie zdążymy! - Powiedziała zdyszana Francesca.
     - Ja też. - Odpowiedziałem. - Violetta strasznie długo się gramoliła.
     - Wcale nie. - Zaprzeczyła, ale i tak nikt jej nie uwierzył, więc wszyscy się śmiali.
     Francesca
     Przed kościołem spotkaliśmy Camilę, Maxiego i Naty dyskutujących ze sobą tak... ym... słodko. No. Była tam też oczywiście para młoda - Fedemiła.
     Chłopacy poszli naprzód (Marco, Leon i Maxi), a Viola, gdy zauważyła, że chłopacy już odeszli dość daleko zatrzymała mnie i Camilę.
     - Co się stało? - Zapytała Cami.
     - Patrz. - Powiedziała Violetta podając nam swój telefon.
     - 5 nieodebranych połączeń i SMS. - Powiedziałam.
     - Od... - Zaczęła Viola
     - Diega... - Zauważyła Cami, po czym ją zamurowało.
     - Czytam SMS-a - Oznajmiłam. - Czemu nie odbierasz ode mnie telefonu? Przepraszam za to wczoraj. Violu, zrozum. Ja cię kocham! - Przeczytałam i mnie także zamurowało.
     - Ej! - Zawołał Marco. - Mają panie zamiar w końcu tu do nas przyjść?
     Spojrzałyśmy na siebie trochę nerwowo i poszłyśmy do kościoła.


Rozdział 16 - "Wesele"

      Ludmiła
      Ach! Byłam tak szczęśliwa! To był wyjątkowy dzień! Wyjątkowa chwila! Tylko coś mi się wydawało, że Vilu, Cami i Fran były jakieś zdenerwowane. Podejrzewałam, że to przez Diego. Wiedziałam jednak, że nie warto je o to pytać, ponieważ mogą się zasmucić - szczególnie Viola - i no wiem, że specjalnie mi tego nie mówiły bo nie chciały bym przed ślubem się czymś zamartwiała. Ach, mniejsza o to. Nie będę się teraz rozmyślać.
     - Lu, dlaczego nic nie mówisz? - usłyszałam głos koło siebie. Głupia się wystraszyłam. To przecież był Fede.
     - Oj, wiesz zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
     Rozmawialiśmy tak małą chwilkę, aż w końcu dojechaliśmy do sali, w której miało odbyć się wesele.
     Violetta
     Zabawa trwała w najlepsze. Niedługo będzie tort weselny. Wiem to od Fran, która to pytała się Lu o ten tort. Nagle zadzwonił telefon. Można się domyślić kto dzwonił. Nie odebrałam. Za chwilę zadzwonił jeszcze raz. Odebrałam.

                             *ROZMOWA TELEFONICZNA*
                              - Cześć Violu! Już myślałem, że nie odbierzesz.
                              - Miałam teki zamiar, ale wolałam odebrać, niż mieć telefon zawalony setkami nieodebranych połączeń. 
                              - Hah. 
                              - Czego chciałeś?! - zapytałam zniecierpliwiona, ponieważ musiałam wyjść z przyjęcia i prędzej, czy później ktoś się kapnie, że mnie nie ma. 
                              - Nie denerwuj się. 
                             No normalnie myślałam, że tam nie wytrzymam. Jak mam się nie denerwować?
                              - Chciałem cię poprosić o spotkanie. 
                              - Żeś se moment wybrał! 
                              - No, Violu nie teraz, jutro. 
                              - No dobrze, ale nie dzwoń już do mnie!
                              - Dobrze, do zobaczenia. 

     Logiczne było to, że nie miałam najmniejszej ochoty się z nim widzieć, ale lepsze to, niż ciągłe telefony. Weszłam na sale, gdzie spotkałam Fran.
     - Viola! Gdzie byłaś? Leon szuka cię od dobrych 15 min. Idź do niego.
     - No coś ty nie mogę. Na pewno zapyta gdzie byłam, a co mam powiedzieć?: O hej, Leon, no wiesz Diego dzwonił i odebrałam, ale się nie przejmuj, bo lepsze to niż, ciągłe nieodebrane połączenia. Fran zwariowałaś?
    - Diego dzwonił? - Podeszła do nas zaskoczona Camila.
    - Tak. - odpowiedziałam.
    - I odebrałaś? - Zapytała
    - A co innego miałam zrobić? Dzwonił i dzwonił. Wolę odebrać i mieć tą rozmowę za sobą niż żeby dzwonił latami. - Wytłumaczyłam.
    - Viola idzie Leon! - Szeptem krzyknęła Fran. Stałam prosto i przez zaciśnięte zęby pytałam się dziewczyn.:
    - Co mam zrobić jak zapyta gdzie byłam? - Ale na odpowiedź nie było już czasu.
    - Violu, tu jesteś. Wszędzie cię szukałem. Gdzie byłaś?
    - Yy.. no ja... ten no, y... - jąkałam się bo nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Spojrzałam prosząco na dziewczyny. Na szczęście mnie jakoś uratowały.
    - No wiesz, byłyśmy się przewietrzyć, ładna pogoda i wiesz. - Powiedziała Cami, a Fran kiwnęła głową. Wtedy zagrała moja ulubiona piosenka. Leon poprosił mnie do tańca, a za chwile tańczyli też Marco z Fran oraz Fede z Ludmiłą.
     Ludmiła
     Zabawa trwała w najlepsze. Welon złapała Francesca, a krawat Leon. Niedługo wjedzie tort weselny. Jestem taka szczęśliwa!
     - Twoja ulubiona piosenka. - Usłyszałam głos zza pleców. Był to Federico.
     - Tak. - Potwierdziłam.
     - Grzechem by było do niej nie zatańczyć na swoim własnym weselu. - Och! To było cudowne. To jak on do mnie mówił! Uśmiechnęłam się więc na jego słowa, a on natychmiast zaciągnął mnie na środek parkietu. Dołączyliśmy do tańczących Leonetty i Marcesci.
     Tańczyliśmy bez słów. Tylko patrzeliśmy sobie w oczy. Słyszałam za sobą głosy dziewczyn, ale nie słuchałam co mówią. Nie dało się. Czułam się cudownie! Nie tak jak z tym całym Thomasem! Z Fede było inaczej. Czułam wtedy, że znalazłam tą jedną jedyną osobę, która na zawsze zostanie ze mną. Kocham go.

Rozdział 17 "Poślubna pobudka Ludmiły"

     Ludmiła 
     Wreszcie skończyła się piosenka, a wraz z nią ta piękna chwila, która według mnie trwała zbyt krótko. Wjechał piękny, wielki tort weselny z figurkami stojącymi na szczycie. Wyglądały one jak ja i Federico. Niestety to co piękne dobiega końca. Impreza się zakończyła. Razem z Federico pojechaliśmy do naszego domu. Postanowiliśmy, że Federico wprowadzi się do mnie, ponieważ niedawno przyleciał z Hiszpanii (dokładniej z Barcelony). I na ten czas mieszkał w małej kawalerce. Weszłam do domu i padłam zmęczona na kanapę.
     - Zmęczona? - zapytał ze zdziwieniem Fede.
     - Ani mi nie gadaj. Nogi mnie bolą! - poskarżyłam się.
     - Czyli impreza była udana. - Odparł zadowolony.
     - No, a jak inaczej. - poparłam jego zdanie.
     Później już byłam tak zmęczona, że spałam do 11:35. Spałabym dłużej, ale obudził mnie Federico. On nie da człowiekowi się wyspać. Wszedł do sypialni z łyżką w jednej ręce, a garnkiem w drugiej i zaczął walić łyżką w garnek.
     - Wstawać! - krzyknął.
     - Jeszcze nie! - zawołałam i wtuliłam się w kołdrę jeszcze bardziej. Wtedy głos Fede na chwilę ucichł. Niestety nie na długo. Gdy myślałam, że wreszcie odpuścił i da mi pospać usłyszałam nad głową ten przeklęty garnek i głos Federico.
     - Wstajemy!
     Zmęczona tym wszystkim wreszcie wstałam z łóżka.
     - Federico pogięło cię?
     - Witam w nowej rzeczywistości! - oznajmił śmiejąc się. Przewróciłam oczami i znowu położyłam się do łóżka.
     - Wstajemy! - Matko Boska! Mam tego serdecznie dość. Wstałam więc, wyrwałam mu garnek z rąk i nad tym jego pustym łbem walnęłam mocno w naczynie.
     - To za karę! - powiedziałam.
     - Za co? - zapytał śmiejący się z tego Fede.
     - Jak Fede Lu, tak Lu Fede! - Usprawiedliwiłam i znowu położyłam się spać. Federico nareszcie przestał mnie budzić. Nagle zadzwonił telefon. Była to Natalia.
     - Ja pierniczę, nie dadzą człowiekowi pospać!
                                                 
                                               *** ROZMOWA TELEFONICZNA***
                                              - Halo? - powiedziałam zaspana.
                                              - Cześć Lu. Obudziłam cię? - zapytała na wstępie Natalia.
                                              - Nie ty, tylko Fede. Wyobraź sobie, że przyszedł z garnkiem i łyżką, żeby mnie obudzić. - Poskarżyłam się przyjaciółce. A ta zamiast mi współczuć zaczęła się z tego śmiać! - Nati to nie jest ani trochę śmieszne! 
                                              - Właśnie, że jest! - wydusiła śmiejąca się Natka. 
                                              - Ty mnie ani trochę nie rozumiesz! 
                                              - No, ale to naprawdę  jest śmieszne! 
                                              - No, może trochę. - przyznałam. 
                                              - Natalia!? - usłyszałam głos Maxiego. 
                                              - Idę! - odkrzyknęła tak, żeby ją słyszał. - Lu, muszę kończyć. Obiecałam Maxiemu, że zjemy razem obiad. 
                                              - Obiad? Jest dopiero 11:55! - mówiąc to spojrzałam na zegarek
                                              - Idziemy jeszcze na miasto. Muszę kończyć, cześć.
                                              - Pa pa! - pożegnałam przyjaciółkę i po raz setny położyłam się spać.

     - Ludmiła! Zrobiłem naleśniki! Chodź!
     - Yyyyyy! Ludzie, dajcie mi spać!
     - Lu? Mówiłaś coś?
     - Nie!. - Wyszłam z grymasem z sypialni.
     Gdy już się ogarnęłam zeszłam na dół.
     - Naleśniki ci stygną! - Powiedział oburzony Federico.
     - A od kiedy ty naleśniki umiesz robić? - spytałam zdziwiona.
     - Ślub zmienia człowieka. - Powiedział z uśmiechem Federico.

Rozdział 18 "To jak sen, który spełnił się...".

Violetta
     Idę na spotkanie z Diego. Aż mi niedobrze jak o nim pomyślę. Mam nadzieję, że wreszcie da mi spokój. Idzie. Uff... Dasz radę Violetta.
     - Violetta! Cieszę się, że cię widzę.
     - A ja wręcz przeciwnie. - wyszeptałam. - Czego ode mnie chcesz?
     - Violetta, proszę cię, daj mi szansę. - powiedział.
     - Szansę? Diego, zrujnowałeś mi życie. Ty już nic nie pamiętasz?
     - Ja wiem, Violu. Przepraszam cię. 
     - Przepraszam? To ty nie pamiętasz co się stało? Nie pamiętasz tego, dlaczego wyjechałam do Madrytu? - Diego spuścił głowę. - Dobre było to, że w Madrycie poznałam Leona. Ale to nic nie usprawiedliwia.
     - Violu ile mam cię przepraszać?
     - Raz Diego, raz, ale szczerze. - Powiedziałam, odwróciłam się i chciałam iść, jednak Diego złapał mnie za rękę.
     - Nie pozwolę ci odejść. - To powiedziawszy pocałował mnie.
     Odepchnęłam go od siebie i pobiegłam. Słyszałam tylko jak woła za mną: "Poczekaj, porozmawiajmy. Violu!". Nic to mnie jednak nie obchodziło. Wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi. Cały czas miałam w oczach tą scenę. Nienawidzę go, nienawidzę go najbardziej na świecie!
     Diego
     Wołałem jeszcze za Violettą, ale to na nic. Pobiegła. Nie chcę jej stracić. Wiem, że wtedy źle wyszło, ale ja się zmieniłem. Naprawdę kocham Violettę. Zdobędę ją. Muszę. I nawet wiem jak.
     Leon
     Właśnie skończyłem trening i poszedłem do domu. Wziąłem do ręki telefon. SMS od ... Diego?.


     - To niemożliwe. - Zareagowałem na treść SMS-a. Zamyśliłem się chwile i rzuciłem telefon na łóżko. Chwilę później sam upadłem na nie upadłem i patrzałem się chwilę w sufit.
     Violetta
     Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zareagowałam. Czułam, że to może być Diego. Dzwonek zaczął dzwonić mocniej i ktoś zaczął pukać w drzwi.
     - Violetta?
     To był Leon. Całe szczęście. Pofatygowałam się do drzwi. Otworzyłam je i wtedy wpadł do domu wściekły Leon.
     - Co ci się stało? - Zapytałam na widok wkurzonego Leona.
     - Co mi się stało? Chyba raczej co tobie się stało.
     - O czym ty mówisz?
     - O czym mówię? - Pokazał mi zdjęcie, które dostał SMS-em od Diego. Byłam zła i jednocześnie smutna. Patrzałam tylko Leonowi w oczy licząc na to, że mnie zrozumie. - Wychodzę. - Powiedział w pewnej chwili.
     - Leon! - zawołałam za nim.
      Stanął w drzwiach i patrzył się na mnie.
     - Leon! Leon proszę cię porozmawiajmy.
     - Nie mogę. Mam trening.
     - Zadzwoń jak skończysz. - poprosiłam.
     - Jak przemyślę. - odpowiedział i chciał wyjść.
     - Leon?. - Odwrócił się i spojrzał na mnie. - Kocham cię.
     Wyszedł. Usiadłam na kanapę i płakałam. Nie wiedziałam, co teraz będzie. Co będzie z nami? Czy Leon zrozumie, że to wszystko przez Diego? Wszystko jest zupełnie tak jak w śnie. Koszmar stał się rzeczywistością. Nie domyśliłam się wtedy jednak, że koszmar dopiero się zaczyna.

Rozdział 19 "Lena powraca ..."

  Leon
     Tak naprawdę to nie miałem zamiaru iść na trening, gdyż niedawno z niego wróciłem. Po prostu słowo "trening" rzuciło się w słowa. Kocham Violettę, ale nie wiem czy mogę jej zaufać. Na drodze cały czas stoi Diego.
     Marco
     Kolejny dzień. Otwarłem ze złością oczy i spojrzałem na głośno dzwoniący telefon. Kto może dzwonić o 9:00 rano? No tak, Fran oczywiście!. Kolejna pobudka. Odebrałem więc telefon.

                  *ROZMOWA TELEFONICZNA*
                  - Fran? - Zapytałem chodź dobrze wiedziałem, że to ona. 
                  - Nie. - Odpowiedział czyjś uśmiechnięty głos. To nie była Francesca. To kto? Na pewno dziewczyna. Cami? Naty? Ludmi? Viola? Nie wiem. - Zgaduj dalej. - Odpowiedział tajemniczy głos. Widać było, że osobie po drugiej stronie słuchawki było dziś bardzo do śmiechu.
                  - Poddaje się. - Powiedziałem zrezygnowany. Po chwili ciszy usłyszałem dzwonek do drzwi.
                  - Otwórz drzwi. -  Zszedłem więc na dół. Zawahałem się, ale w końcu otworzyłem drzwi. 


    - Lena? - Zapytałem ze zdziwieniem.
    - We własnej osobie! - Odpowiedział zadowolona.
     Lena to siostra Naty i ... moja była. Według znajomych byliśmy idealną parą. Niestety musieliśmy się rozstać. Lena jest piosenkarką, więc często wyjeżdżała w trasy koncertowe, przez co rzadko się widzieliśmy i musieliśmy się rozstać. Wtedy Lena zamieszkała w USA, a ja zostałem tutaj, w Buenos Aires.
     - Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam! - Powiedziała i rzuciła mi się na szyję.

     - Ale skąd ty się tu wzięłaś? - zapytałem.
     - No jak to skąd. Z USA przyleciałam. Buenos Aires to kolejne miejsce na mojej trasie koncertowej. Przy okazji odwiedzę Natalię. Tak dawno jej nie widziałam. A i przypomniałam sobie, że ty mieszkasz w Buenos Aires, więc postanowiłam cię odwiedzić. Cieszysz się?
     - Bardzo.
     - Tak za tobą tęskniłam!
     - Ja za tobą też.
     Francesca
     Często budziłam Marco telefonami. Tym razem postanowiłam obudzić go osobiście. A po za tym mieliśmy dzisiaj iść do miasta,  a więc zjemy na śniadanie naleśniki z bitą śmietaną, (Boże jak ja kocham naleśniki!), a później pójdziemy do miasta, wybierzemy się do kina i będzie tak cudownie!

     Gdy podchodziłam do domu Marco zauważyłam go przed drzwiami. To niemożliwe. Przecież o tej porze - spojrzałam na zegarek - o tej porze to on śpi kamiennym snem! Ale najdziwniejsze było to, że razem z nim przed drzwiami stała jakaś dziewczyna. Co gorsza przytulali się do siebie! Nie wiedziałam co zrobić. Iść tam do niego, czy uciec? Wybrałam drugą opcję. Pobiegłam. Pobiegłam, ale nie do domu. Musiałam się komuś wyżalić. Jednak u Violi nie znalazłam jako tako większego pocieszenia. Viola miała problemy z Leonem przez Diego, a ja z Marciem przez yy... no nie wiem kim ona jest. W pewnym momencie Violetta powiedziała:
     - To jak sen, to jak koszmar, który się spełnił. Fran, wszystko się wali. A może być jeszcze gorzej.

Rozdział 20 "Zerwanie"


Lena
     - Wejdź do środka. Chcesz może coś do picia? - zaproponował Marco.
     Spojrzałam na zegarek.

     - Tak poproszę. - Powiedziałam i usiadłam na sofie w salonie. Nagle zauważyłam pełno zdjęć. Był na nich Marco z ... z jakąś dziewczyną. Czyżby Marco miał dziewczynę? No, tak. Nie widzieliśmy się tyle lat, więc nie wiedziałam co się z nim działo. Może miał już kilkanaście dziewczyn.
     - Proszę. - powiedział Marco kładąc na stole prze de mną filiżankę kawy. Sam usiadł koło mnie z kanapką w ręce. Spojrzałam na niego zastanawiając się czemuż o tej godzinie je śniadanie. Jest 10:00.
     - Obudziłam cię? - Spytałam.
     - Nie, nie. To standard. - Powiedział - To standard. -  Oznajmił patrząc na kanapkę. 
     Spojrzał na telefon.
     Wydawał się być zaniepokojony.
     - Czy coś się stało? - zapytałam.
     - Nie. Znaczy tak, ... ale nie. Ym ... Francesca. Moja dziewczyna nie zadzwoniła.
     - Może zapomniała.
     - Nie, nie. Zawsze dzwoni. - Powiedział Marco.
     - To w takim razie ty zadzwoń. - Zasugerowałam z uprzejmości.
     - Chyba tak zrobię. - Powiedział po czym zadzwonił to tej Gram ..., Zan ..., Yyy... Jakkolwiek jej tam było.
     Francesca
     - Miałaś rację. - powiedziałam.
     - Jaką rację? - Zapytała Violetta ocierając łzy.
     - Jest gorzej.
     - A co się stało?
     - Dzwoni.
     - Kto?
     - Marco.
     - Odbierz.
     - Nie.
     - Odbierz. Niech się tłumaczy.
     Odebrałam.
     - Psssssssyt! Fran!
     Spojrzałam na przyjaciółkę.
     - Tylko spokojnie.
     Przytaknęłam. 

- Halo? Fran?
- Cześć Marco. 
- Coś się stało?
- A co miało się stać? - Zapytałam zdenerwowana.
- Nie dzwoniłaś dzisiaj.
- Faktycznie. Nie dzwoniłam. - Przyznałam.
- Dlaczego? 
- Bo nie chciałam ci przeszkadzać. - Oznajmiłam.
- Mnie? Przeszkadzać? W czym? Chyba, że w spaniu ale to to już standard. - Odpowiedział.
- W czym? - Zapytałam i spojrzałam na Violę. - Masz rację nie dzwoniłam. Przyszłam po ciebie. Mieliśmy iść do miasta. Na zakupy, do restauracji i kina. A tym czasem co? Przed drzwiami stoisz ty we własnej osobie i jakaś dziewczyna! - Powiedziałam oburzona przy czym prawie się rozpłakałam. 
Po chwili milczenia Marco powiedział:
- To nie tak jak myślisz. Ona, to znaczy Lena... Ona ...
- O! I jeszcze masz czelność mi ją przedstawiać! No po prostu pięknie. 
- Nie. Fran.
- Co Fran? Co Fran? Mam już tego dość Marco. Dość rozumiesz?! 
- Ale co ty sugerujesz? - zapytał wystraszony, zaskoczony i "niewinny" Marco. 
- Co sugeruje? - Spojrzałam na Violettę. - Sugeruję, sugeruję, że z nami koniec. 
- Co? - Odezwała się Violetta. 
- Tak Marco. - Ponownie na nią zerknęłam. Pokręciła głową. - Z nami koniec. 
     - No i co ty żeś zrobiła? - zapytała Violetta.
     - Rozłączyłam się. 
     - Nie, nie to. Fran. Na prawdę chcesz zerwać z Marco? 
     - Nie. Nie chcę z nim zerwać. Ja już to zrobiłam. - Oznajmiłam stanowczo. - A teraz przepraszam - Chwyciłam torebkę - Muszę już iść. Do zobaczenia. - powiedziałam wychodząc z mieszkania.



Rozdział 21 "Wystarczy byś był..."

     Marco
     - Fran? Fran! Rozłączyła się. - Powiedziałem rzucając telefonem o sofę po czym sam na niej usiadłem.
     - Coś się stało? - Zapytała Lena.
     - Francesca. Zerwała ze mną. - Pożaliłem się.
     - Co? Zerwała? Dlaczego? - Pytała.
     Już chciałem jej powiedzieć. Powiedzieć wszystko co się stało, ale ... ale jednak nie.
     - Nie ważne. - Powiedziałem załamany.
     Zadzwonił telefon.
     - To mój. - Powiedziała Lena grzebiąc w torebce w poszukiwaniu głośno dzwoniącego telefonu. - Halo? Okey. No dobra zaraz będę.
     Odłożyła telefon.
     - Wybacz Marco, ale muszę już iść.
     - Okey. Odprowadzę cię do drzwi.
     - Dziękuję. Nie martw się niedługo się zobaczymy. - Powiedziała dając mi buziaka na pożegnanie.
     Drzwi się za nią zamknęły. Co miałem zrobić teraz?
     Wiem.
     Violetta
     Francesca wyszła. Zostałam sama. Sama z myślami. Rozmyślałam o Fran i jej zerwaniu z Marco i ... o Leonie. Czemu nie rozumie, że to zdjęcie z Diego..., że ten pocałunek..., że to wszystko to jakiś spisek?
     Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i je otworzyłam. Stał w nich Diego, więc równie szybko je zamknęłam. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nie miałam pojęcia, ani nie obchodziło mnie to cz tam stoi, czy też nie. Coś zaczęło walić w drzwi. Coś, a raczej ktoś. Diego.
     - Otwórz. - Usłyszałam zza drzwi. -Otwórz. Musimy porozmawiać.
     Wstałam i otwarłam drzwi.
     - Czego chcesz? - zapytałam.
     - Porozmawiać.
     Chciałam zamknąć drzwi, jednak on mi na to nie pozwolił.
     - Nie zamykaj. Violu. Kocham cię.
     - Wsadź sobie to "Kocham Cię" gdzieś! Mam cię dość. Idź stąd!
     - Zostaw ją. - Powiedział pewien znajomy głos.
     Leon.
     Uśmiechnęłam się lekko.
     Przyszedł.
     Wystarczy by  tutaj był. Nic więcej.

Rozdział 22 "Znowu razem."

 Violetta
     - Zostaw ją. - Powiedział.
     - Violetto, kocham cię, uwierz mi pozwól nam być razem. Daj nam szansę.
     Nic nie mówiłam tylko patrzałam na Leona.
     - Jesteś głuchy, czy głupi? - Zapytał Leon.
     Diego skrzyżował ręce i odwrócił się.
     - Co proszę? - Zapytał spokojnie.
     - To, co słyszałeś. - Odpowiedział łagodnym tonem.
     Diego zmierzy go wzrokiem. Leon zrobił to samo.
     - Wynoś się.
     - Twierdzisz, że teraz cię posłucham, spuszczę łeb i odejdę w smutku?
     - Tak. Po części tak. - Odparł zadowolony z siebie Leon.
     Diego spojrzał na Leona tak, jakby chciał go w tej chwili udusić.
     - Diego wynoś się stąd, albo stracę cierpliwość. - Powiedziałam.
     - Nie słyszałeś? Sio!
     - Jeszcze tu wrócę!
     Powiedział, po czym odszedł i tyle go było widać.
     - Jeden kłopot z głowy. - Powiedział Leon. - A teraz to, po co tu przyszedłem.
     Wyciągnął zza pleców piękny bukiet kwiatów. Zaniemówiłam na chwilę, a gdy już się ocknęłam wykrztusiłam:
     - Le... Leon, one ... One są piękne.
     - Piękna dziewczyna zasługuje na piękne kwiaty.
     - Dziękuję. - Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
     - Nie ma za co. - Odpowiedział i dał mi buziaka w policzek.
     - Chodź do środka. Napijesz się czegoś? - Zaproponowałam.
     - Nie, dziękuję. Myślałem, że może pójdziemy gdzieś na obiad? Do jakiejś restauracji? Co ty na to? - Zapytał.
     Przytuliłam się do niego, co oznaczało "No pewnie" i "Dziękuję". On był taki kochany, a ja, no cóż nie zawsze to doceniałam.
     Francesca
     Wpadłam do domu jak wariatka. Musiałam się jeszcze wrócić bo nie zamknęłam drzwi. Upadłam na sofę rozmyślając o tym, co sprawiło, że Maco i ja się od siebie tak oddalamy. Wstałam i podbiegłam do komody. Wyciągnęła album z napisem "Od zawsze i na zawsze", w którym były zdjęcia moje i Marco. Przeglądałam je przez łzy.
     Zadzwonił dzwonek do drzwi, po czym usłyszałam pukanie. Nie miałam ochoty otwierać. Ktokolwiek to był, niech stąd idzie i mnie nie denerwuje. Ja mam już dość.
     Chwilę później usłyszałam odgłos zamykających się drzwi. Kto to mógł być? Czyjaś ręka mnie objęła i czyjaś ręka trzymała przede mną kwiaty. Spojrzałam w prawo - to był Marco.
     - Przepraszam Cię. Fran. Lena to moja była dziewczyna. Rozstaliśmy się już dawno. Zapomniałem o niej, ale ona widocznie o mnie nie. A to, że przyszła dziś do mnie było niespodziewane.
     - A to, że się do siebie przytulaliście też było niespodziewane?
     - Przecież to zwykły przyjacielski uścisk. Fran, zależy mi tylko na Tobie. - Powiedział po czym mnie pocałował. - To jak? Idziemy do tego miasta? Co prawda na naleśniki już za późno, ale możemy wybrać się na obiad i na te zakupy. Co o tym sądzisz? - Zapytał, a ja  przytuliłam się do niego i powiedziałam:
     - Dziękuję.
     - Nie musisz dziękować. Zrobię wszystko, bylebyś była szczęśliwa.


Rozdział 23 "3 randki".

     Leon
     - Idziesz? - Zawołałem stojąc w drzwiach i czekając na Violettę.
     - Za chwilę. - Odkrzyknęła z piętra.
     Spojrzałem na zegarek. Dokładnie 5 minut temu mówiła to samo.
     - Już idę. - Powiedziała schodząc schodami w dół i sięgając przy tym rzeczy według niej potrzebne.
     Już miała do mnie podejść, ale cofnęła się w zamyśleniu.
     - Zaraz wrócę. - Powtórzyła.
     Chwilę później zbiegała już w dół spiesząc się do wyjścia.
     - Zapomniałabym kluczy. - Powiedziała i się uśmiechnęła.
     Stała tak przede mną i się we mnie wpatrywała.
     - Możemy iść? - zapytałem w końcu.
     - Tak. Teraz już tak.
     Już miałem otwierać drzwi, gdy nagle się odwróciłem i powiedziałem:
     - Jesteś pewna, że Diego nie czai się gdzieś za drzwiami?
     - Nie przypominaj mi o nim. - Poprosiła.
     Chwilę później już dochodziliśmy do restauracji.
     - Francesca! - Zawołała Violetta, gdy przed wejściem do restauracji ujrzeliśmy Marco i Fran.
     - Hej, Violu!
     Violetta podbiegła do Francesci, a ja podszedłem do Marco.
     Violetta
     - Pogodziliście się? - zapytałam z nadzieją.
     - Tak. Mówię ci Marco przyniósł mi taki piękny bukiet kwiatów!
     - Leon też tak zrobił.
     Francesca się uśmiechnęła.
     - Idziecie? - Zawołali chłopacy.
     - Była Marco. - Wyszeptała mi do ucha po czym pobiegła w stronę Marco.
     Wybraliśmy stolik czteroosobowy.
     - To była jego była? - Wyszeptałam.
     - Tak. - Odpowiedziała po czym pociągnęła duży łyk coli z lodem. Był straszny upał.
     - Co wy tam tak szepczecie? - zapytał Leon przytulając mnie.
     - A nic. Takie tam babskie sprawy. - Odpowiedziałam.
     Nagle usłyszeliśmy sygnał SMS. To był telefon Marco.
     Francesca spojrzała na mnie dając mi sygnał, że to pisała jego była.
     Schował telefon do kieszeni tak szybko, jak go wyciągnął.
     Za chwile zadzwonił telefon. Marco go odebrał.
     - Lena... Le... nie... Nie. Nie mam teraz czasu. Okey, pogadamy później. Cześć.
     - A więc Lena. - Powiedział po cichu Francesca.
     - Czy tak nie miała na imię siostra Naty? -Zapytałam. Fran pokiwała głową.
     W tym czasie zdążyli już przynieść wszystkie dania, a że byłyśmy wyjątkowo głodne postanowiłyśmy skończyć rozmowę i zaczęłyśmy jeść.

     Po obiedzie postanowiliśmy, że teraz się rozdzielimy, ale spotkamy się o 17:00 pod kinem, gdyż mieliśmy ochotę obejrzeć ten sam film.
     Razem z Leonem poszliśmy na zakupy do jednego z moich  ulubionych sklepów.
     Było dzisiaj naprawdę gorąco, więc wstąpiliśmy na deser lodowy do jednej z najlepszych lodziarni w mieście. Trochę się ochłodziliśmy, ale nadal było upalnie.
     W końcu nadeszła pora, żeby iść pod kino i spotkać się z Marco i Francescą. Leon kupił popcorn i weszliśmy na salę kinową, gdzie za 5 minut miał zacząć się film.
     - O Ludmiła. - Powiedziałam.
     - Hej Violu, hej Fran. - Odpowiedziała.
     - Co ty tutaj robisz? - zapytała Fran oglądając się czy nie ma gdzieś tutaj Federico. 
     - Pewnie to samo co wy. Przyszłam z Fede na film.
     - Przyszłaś z Fede? Gdzie on  jest? - zapytałam.
     - Zajmuje miejsce, spokojnie nie jest sam, chłopacy dotrzymują mu towarzystwa. - Powiedziała spoglądając w stronę Federico i rozmawiających z nim Leonem i Marco.
     - Zaraz zacznie się film. - Powiedziała Francesca.
     - To ja lecę. Cześć.
     - Pa pa. - Zawołałyśmy. 

     Po tym całym dniu Leon odprowadził mnie do domu, gdzie zjedliśmy kolację.
     - Do jutra. - Powiedział i mnie pocałował. Później zamknęły się za nim drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw tutaj swój komentarz :* Będę wdzięczna :*