Violetta
- Federico - powiedziała Ludmiła. - Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego w życiu swym spotkałam!
- Ty wcale nie lepsza! - Odpowiedział. Fe! Odkrzyknął.
- Nie mogę żyć z kimś takim jak ty!
- No i dobrze! - krzyknął. - Ślubu nie będzie!
- Jesteś idiotą, Marco. IDIOTĄ! - Darła się Fran.
- Nie bądź zła!
- Jak mam nie być zła? No? Powiedz, jak?
- Taki przypadek... - Ratował się bezsilnie.
- Przypadek? Przypadek to zaraz będzie jak ci w mordę przywalę! - Wszyscy na tym weselu się kłócili. Tylko Maxi rozmawiał z Naty jakby się znali od dawna. A mówił do niej tak pięknie, z taką miłością w głosie...! A ona mu tak samo odpowiadała... ACH! Violetta! Ogarnij się! Masz do załatwienia coś bardzo ważnego, a ty się tu rozczulasz! OCH!
- Nie mogłeś! - Zaczęłam Krzyczeć na cały głos!
- Czego nie mogłem? - Pytał ironicznie Leon.
- Całować się z Larą ty debilu! - Darłam się wniebogłosy.
- I dobrze zrobiłem! A ty, co? Wcale nie lepsza!
- Ja? Obwiniasz tutaj mnie?
- A kogo innego? To nie ty mówiłaś "Och, Diego! Ten idiota Leon już nigdy nie stanie nam na drodze! Zawsze będziemy razem ty i ja! ZAWSZE! Tylko my. Violetta i Diego. Diegoletta". - To ostatnie słowo zapadło mi w pamięć i jak echo się powtarzało.: Diegoletta, Diegoletta, Diegoletta...
- NIE! - Wstałam z łóżka i zaczęłam krzyczeć. Obudził mnie bowiem telefon.
***Rozmowa telefoniczna***
- Halo? Violu? Viola? Violetta!
- Tak? To, to ym to to ja - jąkałam się.
- No jasne, że ty. - Odpowiedział głos w słuchawce.
- Fran! Miałam okropny sen. Dobrze, że zadzwoniłaś, bo kto wie co by się dalej w nim działo!
- To straszne. Opowiadaj. Może będzie ci lepiej.
- Byłyśmy na weselu. No wiesz, u Fede i Lu. No. I Ludmiła zaczęła się drzeć na Fede, Fede na nią. Ty zaczęłaś się drzeć na Marco, Marco na ciebie. W końcu ja na Leona, a Leon na mnie. I tylko Maxi i Naty rozmawiali tak serdecznie i z miłością w głosie.
- Słuchaj - Zaczęła, ale nie skończyła bo jej przerwałam.
- I wtedy powiedziałam Leonowi, że jest debilem, bo całował się z Larą, a on na to, że ja nie jestem wcale lepsza, bo mówiłam do Diega coś, że ym... mamy być razem i w ogóle... no nie wiem. Nie pamiętam. Jedno mi tylko zostało w głowie i wyjść nie może: "Diegoletta".
- Słuchaj. Tutaj potrzebujesz rady. Dobrej rady. - Kontynuowała. - Prze de wszystkim się uspokój. Ja zaraz będę. - Powiedziała i dosłownie za chwilę usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Szybka jest. - Przyznałam i zeszłam na dół. Niestety widok osoby w drzwiach nie ucieszył mnie, a raczej - co gorsza - pogorszył mi nastrój.
- Hej kotku! - Powiedział Diego.
- Do widzenia. - Powiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Ej! - Krzyknął i wtargnął do środka. W tym momencie przed drzwiami stanęła Fran.
- Hej Violu już jeesteeem? - Zakończyła zdanie z bardzo dziwną miną. - Co on tu robi? - Zapytała.
- D Diego ju już sobie idzie. - Powiedziałam. Francesca podeszła do mnie i szepnęła mi na ucho.:
- Dopiero co mówiłaś mi, że miałaś koszmar między innymi przez niego, a teraz wpuściłaś go do środka!
- To nie ja! To on sam! - Zaprzeczyłam. Ale Diego przerwał naszą rozmowę.
- Wiecie, że w towarzystwie nie szepta się sobie na ucho?
- ZAMKNIJ SIĘ! - Krzyknęłyśmy i zaczęłyśmy gadać dalej.
- Jak sam?
- Normalnie!
- Wywal go stąd!
- Nie umiem!
- Czemu?
- Nie wiem jak!
- To zrobię to za ciebie. - Odwróciła się i ze sztucznym uśmiechem na twarzy oznajmiła:
- Diego, byłbyś tak miły i wyszedłbyś stąd?
- Nie. - Odparł.
- SIO! - Wydarła się Fran.
- Fran! Fran, spokojnie. - Uspokajałam.
- Nie! - Odpowiedziała i dalej kontynuowała swoją mowę: - Wyjdziesz dobrowolnie, albo wyprowadzę cię stąd siłą. - Powiedziała nieco poważniej.
- Siłą? Acha! Na pewno! - Zaśmiał się.
- Oj teraz to już przegiąłeś! - Krzyknęła i rzuciła się na niego.
- Fran! Fran, spokojnie! Uspokój się! - Powtórzyłam. I wszyscy w trójkę zaczęliśmy się drzeć. A wyglądało to tak zabawnie, choć wcale to zabawne nie było. Fran rzuciła się na Diega, ja na Fran, żeby ich rozdzielić, aż tu nagle wszedł Leon. I wszyscy ucichli. Spojrzał na nas i powiedział:
- Violu, kochanie powiesz mi co tu się dzieje? - Zapytał trzymając nerwy na wodzy.
- Yyy... No tak widzisz. Dużo by opowiadać. - Odparłam.
- Mam czas.
- No, więc tak. Miałam straszny sen. Wszyscy się kłócili i nagle zadzwoniła Francesca, później do domu wparował Diego, zrobił awanturę, później przylazła Fran i dolała oliwy do ognia, i, i teraz przyszedłeś ty. - Opowiedziałam mu ładnie całą historię na jednym wdechu. Pokręcił głową i gdy Fran wskazała wzrokiem na Diega, Leon wyprowadził go z budynku (nieźle się awanturował) po czym usiedliśmy wszyscy przy stole i zjedliśmy naleśniki. Taka to była ta Przedślubna awantura.
____________________________________________________________________________
Wiem, że miał być ślub Fedemiły, ale tak chciałam urozmaicić tą opowieść i tak mi ta awantura pasowała, że no po prostu tak wyszło. I tak z innej beczki to ten rozdział pisałam w godzinkę, więc wiem, że nie jest za doskonały.
Besos.
//Lea
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw tutaj swój komentarz :* Będę wdzięczna :*